Mamed Chalidow (34-4-2) wygrał przez jednogłośną decyzję sędziów z Borysem Mańkowskim (19-6-1) w walce wieczoru gali KSW 39.

Można się chyba było spodziewać więcej po tej walce. Miała to być najlepsza walka w historii, ale nią nie była. Daleko jej do choćby pierwszego pojedynku Materli z Silvą.

1 runda:
Cała runda była toczona w stójce. Żaden z zawodników nie zaryzykował zbytnio. Lepszy był na pewno Mamed, który więcej razy trafił Borysa i zaprezentował kilka ciekawych technik, m.in. Kakato.

2 runda:
Mamed od początku próbował kopać, najpierw frontalne kopnięcia, a następnie zaatakował latającymi kolanami, które jednak nie doszły do celu. W połowie rundy Chalidow trafił Mańkowskiego lewy sierpowym, ale nie zrobiło to na Poznaniaku dużego wrażenia. Na 40 sekund przed końcem drugiego starcia Czeczen zaatakował latającym kolanem, ale nie trafił czysto i poślizgnął się padając na matę, a „Diabeł Tasmański” zdecydowanie nie chciał iść z nim w parter. Borys wyglądał w tej rundzie zdecydowanie lepiej niż w poprzedniej.

3 runda:
Przez pierwsze półtora minuty nie działo się wiele do momentu aż Mańkowskiemu udało się skrócić dystans i trafił Mameda. Następnie sklinczował i przycisnął Chalidowa do klatki, ale nie utrzymał go tam długo i zawodnik Arrachionu efektownie uciekł z tego, trafiając latającym kolanem. Na niecałą minutę przed końcem poszedł po nogi i obalił Borysa utrzymując go na macie już do końca walki.