Dwóch nowych mistrzów, sporo kontrowersji i zbieranie szczęki z podłogi. Tak zapamiętamy galę UFC 194 w Las Vegas. Maraton z UFC zakończyła 13 – sekundowa wygrana Conora McGregora nad Jose Aldo. To co najlepsze i najgorsze jak zawsze zawarliśmy w naszych plusach i minusach.

Plus and minus icons

Conor McGregor – nie mogło być inaczej. Zszokował świat to mało. Przebił Weidmana nokautującego Silvę, przebił Holly Holm nokautującą Rondę, przebił chyba wszystkich. Sposób i przede wszystkim czas jaki wystarczył mu na znokautowanie wielkiego dominatora tej dywizji powoduje ogromny szok. Precyzja, szybkość technika. Nie ma przypadku, McGregor wiedział jak uderzy Aldo i wyprzedził jego cios, powodując natychmiastowe odłączenie świadomości byłego już mistrza. Conor zamknął usta chyba największym hejterom, jest niekwestionowanym mistrzem. Inną kwestią jest niedosyt – walka na którą czekaliśmy tak długo, trwała tak krótko. Skąd my to znamy…

Luke Rockhold – mimo przegranej pierwszej rundy, potrafił wrócić do walki i zdominować ją do końca. Obaj byli mocno zmęczeni, jednak lepiej radził sobie z tym pretendent. Rockhold w trzeciej rundzie zdobywając dosiad zasypał mistrza łokciami i ciosami z góry. Nie wiedzieć czemu sędzia Herb Dean (do niego także przejdziemy) nie przerwał pojedynku. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Czwarta runda to znów obalenie Rockholda, dosiad i kanonada która już nie pozostawiła złudzeń. Mamy nowego mistrza!

Demian Maia – klasa, klasa, klasa. Brazylijczyk nie pozostawił złudzeń kto jest lepszym grapplerem, strikerem (choć stójki było jak na lekarstwo) i zapaśnikiem. Maia dominował od początku do końca walki nie dając szans Nelsonowi na rozwinięcie skrzydeł. Pewne zwycięstwo które jeszcze bardziej przybliży Demiana do walki o pas.

Max Holloway – nie było to wielkie show, jednak trzeba przyznać że Holoway nie pozostawił złudzeń kto jest lepszym zawodnikiem. Hawajczyk nie dał się obalać kontrolując klincz, zaś w stójce dzielił i rządził punktując starszego Amerykanina. Była to już ósma (!) wygrana z rzędu tego młodego zawodnika.  Czas na eliminator do walki  o pas.

Jose Aldo – zachowanie po walce godne wielkiego mistrza. Nie chował się po klęsce, miał „jaja” by przeprowadzić wywiad, powiedzieć kilka słów. Zachowanie bardzo pro sportowe mimo otoczki tej walki. Byłemu dominatorowi tej kategorii należy się szacunek.

Irlandzcy kibice – ole ole ole ole! Chcę to słyszeć na każdej z gal! Żadna nacja nie umie stworzyć tak wspaniałej atmosfery! Nelson i McGregor z pewnością czuli się jak w domu słysząc to. UFC powinno płacić im za obecność na każdej z gal. WOW!

MinusChris Weidman – bez pomysłu na walkę, bez kondycji. Weidman wyglądał niezwykle słabo, nie radził sobie z Rockholdem, miałem wrażenie ze obawiał się parteru, a w stójce otrzymywał baty. Były już mistrz nie radził sobie także z fizycznością Rockholda, coś co zawsze było jego przewagą w tej walce wyraźnie kulało.

Jacare Souza vs. Romero Palacio – nie porwała ta walka. Było za dużo kunktatorstwa, szachów. Oczywiście można przytoczyć argument mówiacy o knockdownie w pierwszej rundzie. Oczywiście, jednak druga i trzecia runda to ciosy które można zliczyć na palcach jednej ręki. Walka zakończona jeszcze kontrowersją.

Sędziowie – punktacja z walki Souza vs. Palacio (29-27) Glena Trowbridga woła o pomstę do nieba. Sam punktowałem tę walkę dla „Jacare” jednak była ona na tyle bliska że nie ma mowy o tym by któryś z zawodników wygrał ja dwoma punktami. Kolejny kwiatek to Herb Dean który nie przerwał walk Weidmman vs. Rockhold. Pretendent mając dosiad masakrował ponad 30 sekund mistrza łokciami  i ciosami z dosiadu które wchodziły czysto. Weidman nie bronił się, nie odpowiadał. Oczywiście, mistrzowi daje się trochę więcej czasu, jednak ponad pół minuty bez odpowiedzi to gruba przesada.