Pomimo brania zastrzyków, antybiotyków i zarażenia gronkowcem – Alexandre Pantoja nie wycofał się z pojedynku z Kaiem Kara-Francem, a do tego zdominował Nowozelandczyka i poddał, broniąc po raz czwarty pasa wagi muszej.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Przez trzy rundy kompletnie rozbił Kaia Kara-France’a, a potem – jak gdyby nigdy nic – wzruszył ramionami i niemal obojętnie opuścił oktagon. Alexandre Pantoja nie tylko broni tytułu, ale udowadnia, że jego panowanie w dywizji muszej to coś więcej niż chwilowy zryw. Tym razem zdradził, że do walki wyszedł z osłabionym organizmem po ciężkiej infekcji. I że… miał powody, by się bać. Ale nie tego, czego myślicie.
Trzy tygodnie przed walką miałem infekcję gronkowcową. Musiałem brać antybiotyki, zastrzyki. Byłem wykończony. Nie trenowałem tak, jak chciałem.
– przyznał Pantoja w rozmowie z Arielem Helwanim.
Czułem się naprawdę źle. Bałem się, że to pójdzie dalej, jak u Bena Askrena – od przeziębienia do zapalenia płuc. Ale nie myślałem o wycofaniu się. Walka na International Fight Week to szansa życia. Wiedziałem, że mogę zarobić, pokazać się. I że muszę to przejść.
Mistrz przyznał, że zamiast fizycznej gotowości, opierał się tym razem głównie na mentalności.
Nie bałem się porażki. Bałem się sukcesu. Bałem się, że nie udźwignę oczekiwań, że nie pokażę wszystkiego, co mam, przez ten stan ciała. Ale wiedziałem, że jeśli nie dam rady, to trudno – ale muszę wyjść i walczyć.
W walce z Kara-Francem, Alexandre Pantoja od początku kontrolował tempo, a w trzeciej rundzie dopiął swego, zakładając duszenie zza pleców.
Już w pierwszej rundzie miałem jego plecy, ale nie dusiłem – nie chciałem spalić się energetycznie, skoro ciało nie było gotowe na pięć rund.
– zdradził.
Słyszałem, jak trenerzy krzyczą: „Nie marnuj siły!”. W trzeciej rundzie wiedziałem już, że mogę go skończyć. I to zrobiłem.
Po walce do klatki wszedł Joshua Van – nowy, młody pretendent, który w Las Vegas zaskoczył wszystkich niesamowitym pojedynkiem z Brandonem Royvalem. Starcie z Pantoją wydaje się przesądzone, a sam mistrz… nie ma z tym problemu.
Mój team był trochę wkurzony, że wszedł do klatki, bo to był nasz moment.
– przyznał Pantoja.
Ale dla mnie to biznes. Jeśli UFC chce show, to robimy show. Van to bardzo mocny gość. Uważam, że to największe wyzwanie w całej mojej karierze. To młody, głodny zawodnik, który nie ma za sobą tylu wojen co ja. Nie ścinał jeszcze wagi 35 razy. Jest świeży, szybki, odważny. Wchodzi bez strachu. A ja lubię takie wyzwania.
Pantoja chce wrócić do klatki jeszcze w tym roku – najlepiej w grudniu, w Las Vegas.
T-Mobile Arena to mój drugi dom. Cztery razy zdobywałem tam pas. Chcę zakończyć rok kolejną obroną.
Pytany o ranking najlepszych zawodników bez podziału na kategorie wagowe, Pantoja nie ukrywa ambicji:
Powinienem być w top 3. Jeśli patrzymy na obrony pasa, ilość walk o tytuł, styl wygranych – jestem tam. Uwielbiam Topurię, to niesamowity zawodnik. Ale spójrzcie na moje liczby.
Dziś Alexandre Pantoja to rekordzista dywizji muszej UFC: najwięcej wygranych (14), najwięcej skończeń (8), najwięcej poddań (7). Z kolejną obroną planowaną na koniec roku – dogania legendę, Demetriousa Johnsona.
Zobacz także: Dobre wiadomości o stanie zdrowia Bena Askrena. Były zawodnik UFC pomyślnie przeszedł przeszczep obu płuc
źródło: YouTube / The Ariel Helwani Show