Benoit Saint Denis wrócił do gry w najostrzejszy możliwy sposób – nokautem w 16 sekund. Teraz Francuz uważa, że właśnie tacy zawodnicy powinni walczyć o symboliczny pas BMF. Cel? Max Holloway. Problem? Kolejka do pasa jest dłuższa, niż mogłoby się wydawać.
W otwarciu karty głównej UFC 322 Benoit Saint-Denis zdemolował Beneila Dariusha – doświadczony weteran poległ po raz trzeci w ostatnich czterech występach, a dodatkowo nie zrobił wagi i oddał 20% wypłaty. Zwycięstwo Francuza podtrzymało jego perfekcyjną serię skończeń i było trzecim triumfem z rzędu po starciach z topowymi nazwiskami, takimi jak Dustin Poirier i Renato Moicano.
Nic więc dziwnego, że Saint-Denis głośno mówi o pasie BMF, który obecnie należy do Maxa Hollowaya. Według Francuza jego styl – zawsze na finisze, zawsze w wojnę – idealnie pasuje do symbolicznego trofeum.
Oczywiście chcę kogoś z top 5. Pas BMF i pas wagi lekkiej – na to poluję. Chcę sprawić, żeby ta dywizja znów była największa, jak powinna być. Mam 100 procent skończeń – przeciwko takiemu weteranowi gwarantuję wojnę. Ale myślę, że Oliveria czy Holloway to samo. Zobaczymy. Wojna jest gwarantowana bez względu na to, kogo wybierzesz.
Problem w tym, że o ten sam pas od dawna zabiega Charles Oliveira, który pięć tygodni temu poddał Mateusza Gamrota i jak zawsze przyciąga uwagę dzięki rekordom i widowiskowemu stylowi. Jeśli UFC postawi na Brazylijczyka, Saint-Denis znów może utknąć w kolejce.
Jedno jest jednak pewne – niezależnie od decyzji organizacji Francuz chce wrócić szybko i tylko na maksymalnie twardych warunkach.
Zobacz także: Paddy Pimblett zaskakuje: „Walki o pas w wadze półśredniej mogą być dziś bardziej ekscytujące niż w kategorii lekkiej”
źródło: konferencja prasowa po UFC 322 | foto: Getty Images, UFC.com
