Już od dłuższego czasu nie jest jasno określona przyszłość Grzegorza Szulakowskiego. Ze względu na sympatię, jaką zawodnik zyskał wśród fanów, ci ciągle o niego dopytują. Idąc za ciosem, my również postanowiliśmy pozyskać nowe informacje dotyczące jego osoby u menadżera – Artura Gwoździa.
Grzegorz Szulakowski (9-4) odniósł porażkę w trzech ostatnich bataliach, jednakże patrząc na nazwiska, z jakimi rywalizował, nie jest to żadna ujma. Po raz ostatni widziany był w akcji, w grudniu 2019 roku, gdy skrzyżował rękawice z niepokonanym Shamilem Musaevem (15-0). Na jego nieszczęście, Rosjanin okazał się zbyt dobrze przygotowany, efektownie posyłając go na matę już w pierwszej rundzie.
Zobacz także: Grzegorz Szulakowski odcięty przez Shamila Musaeva na KSW 52 [WIDEO]
Tak długa przerwa powoduje, iż kibice nie mogą się już doczekać jego powrótu do klatki. Z niedawnego wpisu, który „Szuli” zamieścił w mediach społecznościowych można wyczytać to samo. Jak sam pisze – jest już bardzo zmotywowany, by ponownie wejść do klatki, jednakże wciąż nie wiadomo, pod jakim szyldem to nastąpi.
Właśnie o to postanowiliśmy dopytać Artura Gwoździa. On sam nie był zbyt skory do wyjawienia tego sekretu, aczkolwiek, co warto zaznaczyć – o jego usługi wciąż upomina się największa organizacja MMA w Polsce. Na stole znajduje się również propozycja z innej federacji.
Mamy jakiś pomysł z Grzesiem. Teraz się skupił na otwarciu klubu. Cały czas na stole jest jeszcze oferta KSW, jest także oferta jeszcze z jednej federacji. Zobaczymy, co Grzesiek będzie chciał zrobić, ale pewnie zaskoczy, jak to zawsze on.