Site icon InTheCage.pl

Dlaczego MMA? – szczera rozmowa z Łukaszem Stankiem [WYWIAD]

Dlaczego MMA? – szczera rozmowa z Łukaszem Stankiem [WYWIAD]

Facebook/Łukasz Stanek

Niedawno miałem przyjemność przeprowadzić wywiad z zawodnikiem MMATadores K-CE, Łukaszem Stankiem. W tej „krótkiej” rozmowie poruszyliśmy kilka ogólnych zagadnień dotyczących MMA.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Dlaczego spośród wszystkich dyscyplin, wybrałeś akurat tą? Co Tobą kierowało – pieniądze, chęć bycia sławnym, udowodnienie sobie czegoś?

Generalnie przeplatałem różne sporty – od dziecka grałem w piłkę nożną, później siatkówkę, koszykówkę. Dużo tego było i cały czas czułem, że to nie było to. Na osiedlu mieliśmy sporą grupę, taką powiedzmy do zabaw. Już pojawiały się pierwsze zapasy, potem jak się śmieję, nazwaliśmy to „podziemny krąg”. W piwnicy złożyliśmy się na dwie pary rękawic i coś próbowaliśmy boksować, no i pewnego dnia mój dobry kolega, Mateusz Wieczorek zabrał mnie na pierwszy trening i tak już zostałem do dzisiaj.

Wtedy to były chyba ciężkie czasy dla tej dyscypliny.

Tak, było ciężko. Na pewno nie wyglądało to tak jak teraz, bo mocno to ewoluowało, także bardzo się z tego powodu cieszę.

Jak zaczynałeś to od razu myślałeś o tym, jako o sposobie na życie, czy traktowałeś to raczej hobbistycznie?

Na samym początku traktowałem to hobbistycznie, tak dla zabawy, ale z treningu na trening coraz bardziej mnie ten sport pochłaniał. Myślę, że w bardzo krótkim czasie stało się to moim sposobem na życie i taką pasją, z którą wiedziałem, że zostanę na dłużej.

Co według Ciebie jest najważniejszym faktorem wpływającym na odnoszenie sukcesów: talent, czy umiejętności, które się szlifuje na każdym treningu?

Na pewno talent ma znaczenie, szlifowanie umiejętności także, ale moim zdaniem najważniejsza jest systematyczność i taki upór w dążeniu do celu. Żeby nie poddać się na samym początku, kiedy się pojawiają jakieś przeszkody, tylko cały czas brnąć do przodu. „Systematyczność, systematyczność, systematyczność” – na jednej siłowni widziałem taki napis i utkwiło mi to w głowie, także uważam, że to ma sens.

Nie występowałeś od zeszłego września. Czy teraz czujesz się jeszcze bardziej zmotywowany, żeby pokazać jak silny jesteś?

Wiesz co, to jest bardzo ciężki temat. Tak naprawdę dwie walki mi odwołali, bo miałem walczyć na Armia Fight Night, 13 marca i potem na Silesian MMA Challenge 3, też w Mysłowicach, pod koniec kwietnia. Nie powiem, że troszeczkę mnie to podłamało, ale straciłem ochotę do tego wszystkiego na chwilę. Pojawiły się jakieś nowe wyzwania, propozycje, które niestety też musiały się oddalić. Trudno, zajmuję się teraz sobą, rozwijaniem pasji. Poddaję się innym hobby, które uwielbiam uprawiać.

Mógłbyś zdradzić o jakim hobby mówisz?

Głównie sporty wodne, zawsze uwielbiałem to robić – pływanie, jazdy na skuterach wodnych, takie rzeczy. Tam gdzie jest adrenalina, tam jestem też ja, także myślę, że praktycznie w każdym takim sporcie bym się odnalazł, bo to lubię robić i poświęcam na to teraz czas. No i oczywiście cały czas trenuję, „w podziemiach”, jak to się mówi teraz.

Czyli powrót do korzeni?

Tak jest, można powiedzieć, że odżyły we mnie od nowa te wspomnienia, ale jestem w takiej formie, że nawet jutro mogę wyjść zawalczyć, także jak będzie jakaś propozycja to ja jestem gotowy.

To na dzień dzisiejszy nie ma żadnych konkretów, tak?

Niestety nie. Były jakieś propozycje, ale nic nie zostało dopięte do końca.

Dla wielu zawodników często najtrudniejsze bywa cięcie wagi. Jak to wygląda u Ciebie?

Ja akurat nie mam z tym problemów, bo wagę robię zawsze. Nie powiem też, że to jest łatwe, ale z czasem już tak poznałem swój organizm, na tyle dopracowałem ten schemat, że nie sprawia mi to większego problemu. Oczywiście jest to męczące, teraz właśnie pracuję nad tym, żeby tą wagę jak najbardziej wyregulować, aby jak najmniej tego zbijania było.

Czy rotacja sparingpartnerów jest konieczna, czy preferujesz trenować z tymi samymi osobami?

Oczywiście wolałbym zostawać przy swoich, ale no niestety trenując już lata w jednym klubie, z tymi samymi osobami, znamy się jak „łyse konie”, na wylot. Wiemy kto ma jakie mocne strony, słabsze, no i to już potem nie wygląda tak jak powinno. Niczym się nie zaskakujemy, dlatego jeżdżenie po klubach, czy sparingi z innymi zawodnikami są potrzebne.

W MMA ważne jest też budowanie całej otoczki przed walką. Chodzi mi o popularny teraz „trash talk”. Jak Ty się do tego odnosisz?

Mi się jeszcze nie zdarzyło, żeby ktoś mi ubliżał, czy ja jemu i jakoś nakręcał pojedynek medialnie. Ja nie jestem zwolennikiem tego „trash talku”. Od zawsze byłem uczony, że szacunek do drugiego zawodnika jest potrzebny, bo robimy tą samą ciężką robotę. Nie wyobrażam sobie, żebym miał jakoś ubliżać, czy dołować mojego rywala. Ja wolę przemawiać pięściami, niż w jakiś sposób docinać przed walką. Oczywiście jakby znalazła się taka osoba, nie byłbym dłużny – wiadomo. Nie miałem jeszcze takiej sytuacji, dlatego ciężko mi się wypowiedzieć, ale tak jak mówię, szacunek w sporcie jest dla mnie najważniejszy.

Wydaje mi się, że tym „trash talkiem” kieruje się raczej młoda generacja fighterów.

Tak, zdecydowanie. Wzięli to sobie za jakiś nie wiem, punkt honoru, a niektórym to bardzo nie wychodzi. U niektórych dostarcza mi to dużo śmiechu, bo robią to „na siłę”, a potem wychodzi to mega żenująco. Z tej młodej generacji mało komu się to udaje, bo to trzeba troszeczkę „tego chleba zjeść” i umieć coś powiedzieć, a niektórzy nawet dobrze zdania nie umieją sklecić, a się za to łapią. Także to jest śmieszne.

Masz jakieś rytuały, które stosujesz przed pojedynkami, czy wolisz się jakoś wyciszyć i spokojnie podejść do tego wszystkiego?

Kiedyś próbowałem sobie coś takiego znaleźć, ale różnie to wychodziło. Za bardzo myślałem wtedy o tej walce i nie wychodziło mi to na dobre. Teraz po prostu normalność. Nie ma czegoś takiego, że nie pójdę gdzieś, bo pojedynek za dwa dni. Funkcjonuję normalnie, oczywiście z naciskiem na odpoczynek, ale staram się nie zaprzątać sobie głowy zbliżającą się walką. Ja mam być skupiony na starciu wtedy, kiedy się odbywa i oczywiście się przygotowywać, a nie jakieś rytuały odprawiać.

Jakie emocje towarzyszą Ci przed walką, jak i podczas jej trwania?

Ciężko to opisać. Głównie adrenalina połączona z delikatnym strachem, bo jak mówi powiedzenie – „tylko głupi się nie boi”. Też trochę satysfakcja z takim podnieceniem, jest to niesamowite uczucie. Mieszanka wielu innych, ale na pewno jest to coś niespotykanego. To bardzo uzależnia. Mamy wielu zawodników, którzy kończą karierę, a potem wracają, bo właśnie brakuje im tych emocji.

Czy podczas walki potrafisz zachować zimną krew i trzymasz się gameplanu, czy zdarza Ci się o tym wszystkim zapomnieć i emocje biorą górę?

To zależy (śmiech). Nigdy z trenerem nie ustalamy jakiegoś planu, że ‘o, tutaj bije lewy prosty, prawa ręka mu opada, to tu mu wsadzę lewego higha’. No nie, nie robimy czegoś takiego. Bardziej mamy założenia, co mamy realizować, na co mamy uważać – tego staram się trzymać. Oczywiście nie zawsze to wychodzi. Rywal też się przygotowuje konkretnie pode mnie i będzie chciał czymś zaskoczyć, więc myślę, iż bardziej jestem tego typu zawodnikiem, że „hej przygodo, niech się dzieje co chce”. Walczymy, i tyle.

Ile w Twoim przypadku trwa średnio okres rekonwalescencji, po którym możesz wrócić do treningów?

To też trudne pytanie – wszystko zależy od odniesionych ran, ale też okresu życiowego. Ciężko powiedzieć, tydzień staram się nic nie robić, ale jestem uzależniony od treningu, bo uwielbiam to robić, także po tygodniu przeważnie wracam na matę.

Wcześniej wspominałeś, że zawodnikom ciężko jest odwiesić rękawice na kołek. Czy jest jakiś odpowiedni moment, żeby dać sobie już  spokój i zejść ze sceny?

Nie ma określonego wieku. Często mamy czterdziestolatka, który jest w lepszej formie od dwudziestolatka.

Chyba najlepszym tego przykładem jest Yoel Romero.

No dokładnie, popatrz jak on wygląda. Dużo lepiej niż niejeden dwudziestolatek i on by miał kończyć? No nie wydaje mi się. To jest chyba kwestia podejścia psychologicznego, czy jakichś urazów – to bardziej wyklucza zawodnika ze sportu, niż wiek.

A Ty wybiegałeś już na tyle w przyszłość i myślałeś co będziesz robił na takowej emeryturze, czy raczej nie?

Nie, ja raczej żyję teraz z dnia na dzień. Oczywiście z mocnym budowaniem fundamentów na przyszłość, ale póki co skupiam się na samorealizacji, rozwijaniu pasji.

Masz jakiś określony cel na przyszłość?

Oczywiście, że jakieś tam są, ale ja poddaje się temu, że „wyjdzie w praniu”. Mam marzenia, które na pewno będę chciał spełniać, także mam nadzieje, że mi się to uda.

Zbliżając się ku końcowi, chciałbym Ci zadać jeszcze kilka bardziej ogólnych pytań. Jaki jest według Ciebie odpowiedni wiek dla osoby myślącej o profesjonalnej karierze, na rozpoczęcie treningów?

Hmm, ja myślę, że bardzo dobrym sportem na sam początek są zapasy. A to można zacząć trenować od małego dzieciaka i te chłopaki będą się już mocno motorycznie rozwijać. Ciężko jest określić taki dokładny wiek, ale wydaje mi się, że z 7, 8 lat. Tak, żeby się chłopaki ruszały, żeby była jakaś baza do dalszych treningów. Potem jak wejdą już w taki wiek młodzieńczy, czy nawet dorosły i przebranżowią się na MMA ,to będzie wystrzałowa mieszanka, ponieważ już będą mieli taką solidną bazę zapaśniczą i to będzie się bardzo ładnie przekładało na mieszane sztuki walki.

Chyba właśnie większość zawodników, którzy teraz są na najwyższym poziomie zaczynała od zapasów, czy ju-jitsu.

Tak, ci co odnoszą największe sukcesy to właśnie od dziecka już gdzieś tam przebywali na macie.

Masz jakiegoś idola, który Cię motywował?

Podziwiam bardzo wielu zawodników, których bardzo cenię i podpatruję co mogę. Takim moim motywatorem zawsze był mój trener – Tomasz Jeruszka, zawsze też przyglądałem się tym wszystkim chłopakom, którzy byli lepsi ode mnie. Oni mnie motywowali, żeby się starać być coraz lepszym. Myślę, że to właśnie oni, ci ludzie, z którymi ciągle trenuję, od których mogę czerpać wiedzę są takim głównym zapalnikiem. Oczywiście są fighterzy, którzy są fenomenalni w tym co robią i ich też podpatruję.

Czy według Ciebie polska scena mma dużo znaczy na światowym rynku?

Wydaje mi się, że stawia duże kroki. Teraz niestety przyszła moda na te pojedynki „freakowe”, co moim osobistym zdaniem – oczywiście nikogo nie atakując, nie jest dobre dla naszego sportu.

Myślisz, iż to na tyle zagrozi tej dyscyplinie, że ludzie będą tym bardziej zainteresowani, niż samym widowiskiem sportowym?

Boję się, że ludzie będą bardziej nastawieni, żeby oglądać walki „freakowe”, czyli walki dwóch nie wiadomo jakich zawodników, niż sport. Tego się obawiam, bo wiadomo, że takie walki będą dostarczać dużo radości, śmiechu i jakiegoś powodu do robienia memów, a sportowcy niestety pójdą w odstawkę. Wracając do poprzedniego pytania, to Polska mocno stoi na światowym rynku. Już zaznaczamy swoją obecność w UFC. Na przykład Janek Błachowicz, który miejmy nadzieję dostanie walkę o pas. Bardzo mocno trzymam za niego kciuki, bo właśnie on też jest jednym z moich idoli. Jest bardzo fajnym, sympatycznym facetem, a przy okazji fenomenalnym zawodnikiem. Wtedy mielibyśmy już drugiego mistrza w największej organizacji, także na pewno odbiłoby się to wielkim echem.

Jakiego polskiego zawodnika wskazałbyś za najlepszego, właśnie Jan Błachowicz, czy może ktoś inny?

Myślę, że tak. Jan bezapelacyjnie.

Sport w dzisiejszych czasach jest wyścigiem zbrojeń, każdy chce być jak najlepszy, dlatego niestety coraz częściej pojawia się problem z dopingiem. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Rywalizacja czysto sportowa jest dużo bardziej sprawiedliwa, to nie podlega dyskusji. Powiedzmy, że w tej pogoni za dopingiem, jednych będzie stać na dużo lepszy i większy, niż innych. To jest na pewno ciężki temat, o którym można dyskutować godzinami, ale dopóki w każdej polskiej organizacji nie będzie testów antydopingowych, to nigdy się to nie zmieni.

Na koniec chciałem zapytać o coś, co obecnie się bardzo rozwija. MMA samo w sobie jest dość brutalnym sportem, a teraz coraz bardziej popularne stają się walki na gołe pięści. Jak Ty się na to zapatrujesz, bo wiadomo, że w Polsce już też organizacje prężnie działają na tym polu. Myślisz, że ludzie są na to gotowi?
Byłem na pierwszej gali WOTORE, bo zostałem zaproszony i bardzo mi się podobało. Naprawdę niesamowite emocje i też organizatorzy zrobili super oprawę, co na pewno miało też duży wpływ. Ja jestem mega fanem i na pewno będę oglądał przyszłe wydarzenia.

W przyszłości chciałbyś się sam spróbować w takiej formule?
Zobaczymy, nie mówię tak, ani nie. Chciałbym, ale póki co skupiam się na MMA i tutaj czekam na walkę. Bardzo na to liczę, ale może kiedyś. Jak najbardziej dałoby się coś takiego dograć.

Dziękuję Ci bardzo za poświęcony czas i życzę powodzenia!

Ja również dziękuję, cześć.

Exit mobile version