Predator po serii 6 zwycięstw w organizacji UFC, zanotował dwie bolesne porażki z Stipe Miocicem (18-3) oraz Derrickiem Lewisem (21-6). Rok 2018 był dla niego zdecydowanie najgorszym w całej dotychczasowej karierze. A starcie z Curtisem Blaydesem (10-2) szansą na przełamanie złej passy. Francis Ngannou (12-3) wykorzystał ją i odprawił swojego rywala w nieco ponad 30 sekund. Dzień później opublikował w social mediach wpis, w którym dziękuje za wsparcie i zapowiada powrót na właściwą drogę.
The predator is back…
Thank you everyone for the support🙏🙏🙏. #ufcbeijing #theredemption #thepredator pic.twitter.com/8u5uUGSgQW— Francis Ngannou (@francis_ngannou) 25 listopada 2018
Predator powrócił…
Dziękuję wszystkim za wsparcie
Wczoraj w nocy w końcu ujrzałem światło na UFC w Pekinie, pokonując ciemność, która ściągnęła mnie głęboko na dno.
Moi fani, rodzina i wszyscy Ci ludzie, którzy mnie wspierali, byli prześladowani przez hejterów i wątpiących, a mimo to nie poddali się i nie przestali mnie wspierać. I to dzięki nim znalazłem siłę żeby to wszystko przezwyciężyć.
Chciałem podziękować każdemu z Was, którzy kiedyś mi zaufaliście, wspieracie mnie, wciąż przy mnie jesteście i nigdy się nie odwróciliście. Jestem wdzięczny wszystkim, których znam osobiście i tym których nie znam, że jesteście przy mnie w moim życiu, odkąd to stało się całym moim życiem.
Dziękuję Chinom, a w szczególności Pekinowi za powitanie nas oraz całą miłość i energię jaką tam wnieśliście. Zaszczytem było występować przed tak niesamowitymi ludźmi i wspaniałą publiką.
Ostatnia porażka Francisa z Derrickiem Lewisem przez wielu nazywana jest najnudniejszą walką roku. Predator w oktagonie był zupełnie innym zawodnikiem, niż we wcześniejszych występach dla UFC, gdzie odprawiał swoich rywali nokautami w pierwszej rundzie. Występ w Pekinie może napawać optymizmem, że powrócił ten Ngannou, który dostarczał kibicom szybkie i efektowne zakończenia walk.
źródło: twitter.com