Site icon InTheCage.pl

FEN 15: Final Strike – plusy i minusy

FEN 15: Final Strike – plusy i minusy

Gala FEN 15: Final Strike zdecydowanie sprostała oczekiwaniom fanów. Gala obfitowała w widowiskowe i pełne emocji pojedynki, czy jednak obyło się bez wpadek?


Mateusz Rębecki: Zawodnik ze Szczecina nie dał żadnych szans mocnemu Adamowi Golonkiewiczowi. W pierwszej rundzie zaskoczył zarówno szybkim knockdownem, jak i próbą poddania. Mimo iż w połowie drugiej rundy na twarzy reprezentanta Berserkers Team było widać wyraźne zmęczenie, nie oddał on pola swojemu przeciwnikowi który nawet przez chwilę nie zagroził mu w tej walce. Swoją postawą Mateusz Rębecki umocnił tylko swoją pozycję w czołówce wagi lekkiej w Polsce. Kto wie, być może na naszych oczach kreuje się nowy frontman organizacji?

Albert Odzimkowski: Albert udowodnił, że okres jaki przepracował w akademii Grega Jacksona nie poszedł na marne. Oskar Somerfeld mimo kilku naprawdę bliskich prób poddań, nie był w stanie zagrozić zawodnikowi z Radomia. Kontrolował on całą walkę, pokazał znaczną poprawę jeśli chodzi o wychodzenie z poddań co w przeszłości było powodem jego porażek. Był to moim zdaniem jeden z najlepszych występów Alberta w karierze.

Kamil Gniadek: Kamil zrobił dokładnie to co powinien zrobić z przeciwnikiem takim jak Vincent del Guerra. W momencie gdy Francuz sprowadził Gniadka i zdobył pozycje dominującą, Szczeciński Berserker momentalnie poszedł po nogę Vincenta i poddał go „skrętówką”. Pozostaje mieć nadzieje, że kolejnym pojedynkem jaki stoczy będzie niedoszła walka z Michałem Michalskim.

Krzysztof Skrzypek jako ring announcer: Krzysztof, przynajmniej mnie, zawsze kojarzył się bardziej z Michaelem Bufferem niż jego młodszym przyrodnim bratem, Bruce’m. Oszczędne w emocje i wyważone zapowiadanie zawodników przy okazji dzisiejszej gali zostało porzucone na rzecz nieco szalonego i bliższego właśnie Bruce’owi Bufferowi stylu zapowiadania. Krzyczący ile sił w płucach Krzysztof był dla mnie sporym zaskoczeniem i naprawdę świetnym akcentem dodającym animuszu tej gali. Oby częściej!

Paweł Biszczak vs Wojciech Wierzbicki: Bez względu na wynik tego starcia, było to starcie zasługujące na miano walki wieczoru. Żaden z zawodników nie oddawał pola drugiemu, panowie bezpardonowo wymieniali się ciosami i co rusz podkręcali tempo pojedynku. Walka ta na pewno obroniła znacząco honor K1 na tej gali, biorąc pod uwage fakt że poprzednie pojedynki w tej formule nie były zbyt porywające.

Studio w przerwach między walkami: Nie wiem czy inni także podzielają moje zdanie, ale uważam że rozsądniejszym od roztrząsania w przerwach między walkami problemów kontraktowych Radosława Paczuskiego z inna organizacją, było by zapowiadanie nadchodzących pojedynków i przybliżenie sylwetek występujących w nich zawodników.

Filip Tomczak: Jeśli wierzyć słowom komentatorów, że to Filip Tomczak wybrał sobie jako przeciwnika Marcina Naruszczkę, to zapewne po tej walce żałuje on tej decyzji. Filip po prostu odbił się od doświadczonego Naruszczki, podopieczny Mirosława Oknińskiego kontrolował całą walkę, nie pozwolił dojść do słowa znacznie mniej doświadczonemu Tomczakowi który w tej walce nie miał absolutnie żadnych argumentów, tym samym splamił on swój rekord pierwszą porażką w zawodowej karierze.

Róża Gumienna vs Martina Fendrichova: Walka ta moim zdaniem była po prostu nudna. Dużo klinczu, mało kombinacji czy prób wyprowadzenia nieszablonowych technik sprawiły że walka ta mogła uśpić rozbudzoną poprzednimi walkami publikę. Zrywy pod koniec 4 rundy nie zmieniły dla mnie obrazu tej walki, Róża Gumienna bazowała praktycznie na jednej akcji, Fendrichova z kolei wyglądała w tej walce jak zawodniczka bez pomysłu na te walkę. To też moim zdaniem argument przeciw łączeniu walk K1 z walkami w formule MMA podczas jednej gali.

Marcin Zontek: Marcin niestety udowodnił że porażka z Przemysławem Mysiala nie była przypadkiem. W walce z dużo mniej doświadczonym rywalem nie pokazał praktycznie nic, jego obrona w parterze sprowadzała się do prób robienia pasywności, a gdy walka trafiała do stójki, czyli płaszczyzny Marcina, nie był on w stanie w żaden sposób jej utrzymać i po drugim sprowadzeniu najpierw z dziecinną łatwością dał sobie wejść za plecy, a następnie z powodu braku obrony dał pretekst sędziemu do przerwania tej walki na kilka sekund przed jej końcem.

 

Exit mobile version