Andrzej Grzebyk otwarcie przyznał, że starcie z Muslimem Tulshaevem w walce wieczoru XTB KSW 110 nie było jego pierwszym wyborem. Podczas programu „Oko w oko” doszło do konfrontacji, która odsłoniła kulisy długo negocjowanego pojedynku i ujawniła prawdziwe intencje obu zawodników.
Andrzej Grzebyk (22-6) nie ukrywał, że wolałby innego przeciwnika w Rzeszowie.
To nie jest koncert życzeń. Jakbym miał koncert życzeń, to tej walki by tutaj nie było.
stwierdził były mistrz FEN podczas konfrontacji z Muslimem Tulshaevem (12-3) w programie „Oko w oko”. Zawodnik z Rzeszowa wyjaśnił, że jego priorytetem było zmierzenie się z kimś wyżej notowanym w rankingu.
Po części mam jakieś słowo decydujące, bo to ja i mój sztab trenerski musi zgodzić się na tę walkę, ale chcieliśmy po prostu kogoś wyżej. Zawsze lepiej jak jedynka bije się z dwójką.
argumentował Grzebyk, wskazując na swoją pozycję w rankingu.
Nie mogłem dostać mistrza, to chciałem się bić z dwójką. To jest proste i logiczne dla mnie.
Tulshaev nie pozostał dłużny, oskarżając Grzebyka o unikanie konfrontacji.
Andrzej nie chciał walczyć po prostu. Chciał łatwiejszego rywala, chciał wygrać z kimś debiutantem czy jakąś łatwą walkę zrobić i próbował wszystkie możliwości, żeby do naszej walki nie doszło.
stwierdził niepokonany w KSW Czeczen.
Zawodnik z niemieckim paszportem podkreślał, że jego trzy zwycięstwa przed czasem w organizacji w pełni uzasadniają walkę z numerem jeden w dywizji.
Masz cztery porażki w KSW, a ja żadnej. I mówisz, że ja nie zasługuję na walkę z tobą?
punktował Tulshaev, przypominając o swojej bezbłędnej karcie w polskiej organizacji.
Mimo początkowej niechęci, Grzebyk ostatecznie zaakceptował walkę, choć w nietypowym limicie 80 kg, co również wzbudziło kontrowersje.
Tak czy inaczej, obaj zawodnicy zapewniają, że po walce podadzą sobie ręce.
My jesteśmy na tyle poważnymi facetami, wiemy po co tu jesteśmy, wiemy co chcemy zrobić. To jest czysto sportowa walka.
podsumował Grzebyk.