Justin Gaethje przygotowuje się do starcia z Paddym Pimblettem na UFC 324, a w ostatnich dniach nieoczekiwanie otrzymał ofertę wsparcia… od samego Armana Tsarukyana. Amerykanin docenia gest, ale jasno tłumaczy, dlaczego z niego nie skorzysta.
Gdy tylko Arman Tsarukyan został pominięty w wyścigu o tymczasowy pas, ogłosił, że chętnie pomoże Gaethje w przygotowaniach do walki z zawodnikiem, którego otwarcie nie znosi. Jednak Justin Gaethje nie ma wątpliwości, że intencje Ormianina nie mają wiele wspólnego z troską o jego sukces.
Z mojej perspektywy to była bardziej próba uderzenia w Paddy’ego niż pomoc dla mnie.
– powiedział w Submission Radio.
Nie zamierzam nagle wprowadzać drastycznych zmian w przygotowaniach. Ufam swojemu sztabowi szkoleniowemu. Mogę ściągnąć sparingpartnerów, ale nie kogoś, z kim w przyszłości mogę zawalczyć. A z Armanem mogę.
Gaethje (26-5) 24 stycznia stanie do walki o tymczasowy tytuł wagi lekkiej z niepokonanym w UFC Paddym Pimblettem. Wygrana powinna dać mu unifikacyjne starcie z mistrzem Ilią Topurią… choć to wcale nie jest takie pewne.
Topuria od miesięcy mówi o potencjalnej migracji do kategorii półśredniej w pogoni za Islamem Makhachevem, co otwiera różne scenariusze.
Nie mam zdania na temat jego gadania o wadze wyżej.
– przyznał Gaethje.
Jeśli odejdzie, zostanę mistrzem. Nie będę narzekał. A to stworzyłoby mi szansę na rewanż z Maxem Hollowayem albo Charlesem Oliveirą – i ponowne zdobycie pasa BMF.
Gaethje podkreśla, że właśnie taki scenariusz wizualizował od dawna: najpierw walka o mistrzostwo, potem pojedynek o BMF… najlepiej na wielkiej gali w Białym Domu.
To był mój plan od walki z Fizievem.
– dodał.
Zobacz także: Dan Hooker o sytuacji Tsarukyana, typuje starcie Gaethje vs. Pimblett i zapowiada „krwawą wojnę” z BSD na UFC 325
źródło: Submission Radio | foto: Getty Images
