Site icon InTheCage.pl

Kamil Łebkowski przed FEN 18: „Poza Koszalinem chcę stoczyć jeszcze jeden pojedynek w tym roku”

Kamil Łebkowski przed FEN 18: „Poza Koszalinem chcę stoczyć jeszcze jeden pojedynek w tym roku”

źródło: FEN-mma.com

Kamil Łebkowski po raz trzeci z rzędu wystąpi podczas Fight Exclusive Night i po raz drugi z rzędu będzie bohaterem walki wieczoru. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z zawodnikiem na niespełna miesiąc przed galą w Koszalinie.

Kamil, niecały miesiąc do walki. Powiedz proszę, jak forma?
Kamil Łebkowski: Bardzo dobrze, dziękuję. Chłopacy na każdym treningu bardzo mocno mnie dociążają, naprawdę z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Kilka elementów chciałem poprawić i na tym się obecnie skupiamy.

O jakich elementach mówisz?
KŁ: Zapasy, walka w klinczu – to są główne bolączki, nad którymi pracujemy.

Znając ciebie to pewnie ostro zasuwasz. Żebyś tylko nie przedobrzył.
KŁ: Łukasz Grochowski, czyli mój trener, cały czas mnie hamuje, więc raczej nie przedobrzę, ale fakt – lubię ostro pozasuwać i czuję satysfakcję po dobrym, mocnym treningu. W przeszłości zdarzało się trenować za ostro i potem nie do końca wstrzelić się w formą, ale teraz mi to chyba nie grozi. Grochu trzyma to wszystko w ryzach.

Ktoś jeszcze cię hamuje czy tylko trener?
KŁ: Trener i uważam, że tak powinno być. Tylko on powinien mieć wpływ na moje treningi i on podejmuje decyzje, kiedy należy przycisnąć jeszcze mocniej, a kiedy trzeba wyluzować i zrobić lekki trening. Gdybym słuchał innych osób, sugerował się ich zdaniem, to pewnie nic by z tego nie było. A tak jesteśmy w stałym kontakcie, trener widzi każde zajęcia i wie, w jaki sposób reaguje mój organizm.

Gorzej jak trener wypadnie  z powodu choroby na tydzień i zostaniesz sam – wtedy możesz przesadzić.
KŁ: Nie, to nie jest też tak, że w takiej sytuacji nie widujemy się i nie mamy ze sobą kontaktu. Grochu to mój kumpel, rozmawiamy ze sobą codziennie, taka sytuacja nie wchodzi w rachubę.

Prowadzisz cały czas zajęcia, czy tylko trenujesz?
KŁ: Cały czas prowadzę, łączę swoje treningi z zajęciami dla swoich podopiecznych. Lubię to robić, dbam i swoich zawodników i klub w Żurominie. Długo pracowałem na jakąś pozycję, nie chciałbym teraz wszystkiego zaprzepaścić i robić sobie przerwę od zajęć. Bardzo trudno jest pozyskać kolejnych podopiecznych, ale łatwo ich stracić. Wkręciłem się w to, daje mi to kopa, motywuje do moich treningów.

Odpoczywasz w ogóle? Dwa treningi swoje plus zajęcia dla młodych. Odpoczynek jest jednak bardzo ważny.
KŁ: Staram się to łączyć i regenerować, gdy tylko jest ku temu okazja. Ostatnio byłem w Warszawie na kroplówce, chciałem się zresetować, wziąłem witaminy. Raz w tygodniu odpoczywam w ogóle – nic nie robię. Co do zajęć… hmmm – to aktywny wypoczynek, tak to nazywam. Lubię to.

Trzy walki z rzędu na trzech kolejnych galach FEN. To pomaga, że jesteś cały czas w okresie międzystartowym, czy wolałbyś odpocząć?
KŁ: Teraz sobie mówię, że po walce w Koszalinie biorę urlop, odpoczywam i nabieram świeżości, ale znam siebie i wiem, że tak nie będzie. Wyjdę z oktagonu, odpocznę kilka dni, zadzwonię do Pawła Jóźwiaka i zapytam, czy ma dla mnie termin.

Wybiegasz myślami do FEN 19?
KŁ:
Nie, póki co skupiam się na gali w Koszalinie, moja uwaga jest skierowana tylko na najbliższy pojedynek. Zdaje sobie sprawę, że wiele może się jeszcze wydarzyć, nawet na pozór niegroźna kontuzja, jak złamany palec, może spowodować przerwę i skomplikować przyszłość. Nie ukrywam, że chciałbym poza Koszalinem stoczyć jeszcze jeden pojedynek w tym roku, ale póki co nie chcę na ten temat dyskutować.

Słyszałem opinie ludzi ze środowiska, że ty przed FEN 16 uważałeś, że nikt nie jest cię w stanie pokonać i się na tym przejechałeś. Czy uważasz teraz, po czasie, że faktycznie trochę tak było i ciebie ta pewność siebie zgubiła?
KŁ: Nie, na pewno tak nie było, bo nigdy nie pomyślałem, że jestem niepokonany i nikt nie jest mi w stanie zrobić krzywdy. Nic z tych rzeczy. Jeżdżę po całej Polsce, robię sparingi z wieloma dobrymi zawodnikami, którzy często ze mną wygrywają, poddają mnie, więc ja po głowie dostaje regularnie – nie myśl sobie, że wszystko wygrywam i obrosłem w piórka. Wchodząc do klatki spodziewam się trudnej walki, którą wygram – tylko tyle. Na pewno nie wchodzę przeświadczony o swojej nieomylności.

Na FEN 16 jednak musiałeś pierwszy raz od bardzo dawna uznać wyższość swojego rywala.
KŁ: Może trochę go zlekceważyłem? Wszyscy, również ja, stawialiśmy go na straconej pozycji i nie wierzyliśmy, że on przyjedzie do Polski i mnie pokona. Jego dobra forma była trochę niespodzianką, a ja widząc to zamknąłem się tylko na jedne kierunek, podczas gdy w MMA pojedynek można wygrać na wiele sposobów.

Czego się nauczyłeś po tej walce?
KŁ: Na pewno zmotywowało mnie to do jeszcze cięższej pracy i pojawiła się złość sportowa, której wcześniej może było zbyt mało.

Tuż po walce mówiłeś, że bardzo zależy ci na tym, aby jak najszybciej wrócić do oktagonu FEN.
KŁ: Dokładnie, chciałem walczyć od razu, kilka dni po Torwarze byłem gotowy znowu wyjść do oktagonu. Byłem bardzo zły na siebie. Zdaje sobie sprawę, że każdemu może przytrafić się porażka, ale mimo tego byłem zawiedziony swoją postawą, bo nie pokazałem pełni swoich możliwości.

Poprosiłbym kilka słów o twoim rywalu na FEN 18 – Daguir Imanov – to znana postać dla kibiców FEN.
KŁ: Na pewno bardzo dobry zawodnik, wymagający wojownik, który nawet na chwilę nie odpuszcza. Ma na swoim koncie wiele ciężkich i wyczerpujących bojów. Solidny zapaśnik, bardzo nieustępliwy, silny fizycznie. Jestem spokojny, przygotowuję się i mam nadzieję, że nic się złego nie stanie i ani mi, ani jemu nie przytrafi się żadna kontuzja i będziemy w pełni gotowi 12 sierpnia do tego starcia.

Każdy zawodnik wizualizuje sobie pojedynek przed jego rozpoczęciem. Ty też tak masz? Co widzisz?
KŁ: Ja sobie zawsze wizualizuję nokaut. Widzę moją rękę, która trafia go w szczękę i on pada na matę. Ja wychodzę z klatki z rękoma w górze.

A jak nie?
KŁ: Nie ma innej opcji – tak będzie. Wygrywam to przed czasem.

 

źródło: FEN-mma.com

Exit mobile version