Site icon InTheCage.pl

Książę Cieszyński rusza na podbój obcych lądów, czyli krucjata Błachowicza z KSW do UFC

Książę Cieszyński rusza na podbój obcych lądów, czyli krucjata Błachowicza z KSW do UFC

 (Grafika: Marek Romanowski)

Najlepszy polski zawodnik MMA wagi półciężkiej Jan Błachowicz podpisuje kontrakt z wymarzoną przez siebie amerykańską federacją UFC – taka wiadomość kilka dni temu poruszyła polskie media sportowe i serca kibiców MMA w Polsce tym bardziej, że jeśli w ogóle ostatnio mówiono o Cieszynianinie, to tylko w kwestii kolejnych potknięć: najpierw porażka planów występu w WSOF (po próbach zmian wcześniejszych postanowień kontraktu i oszukania polskiego zawodnika) a następnie wiadomość o zerwaniu więzadeł krzyżowych podczas szwedzkich przygotowań do walki na KSW 25 we Wrocławiu. Radość dla Błachowicza jak i kibiców jest zatem podwójna i niejako potwierdza się stare przysłowie, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Przejście Jana Błachowicza do UFC budzi jednak wiele różnych pytań – po część podobnych do tych co zawsze przy okazji przejść Polaków do UFC, jak również całkiem nowych. Po pierwsze: jakie szanse ma Janek w UFC i co jest w stanie wnieść do amerykańskiego oktagonu? Po drugie: Czy jego kontuzja pozwoli mu wrócić do pełni formy? Po trzecie: Czy utrata mistrza wagi półciężkiej osłabi KSW? Po czwarte: Czy pozyskanie Błachowicza to element walki Zuffy o polski rynek?
Szanse Jana Błachowicza w UFC osobiście uważam za najwyższe z pośród wszystkich obecnie zatrudnionych w UFC polskich zawodników. Fakty:

Błachowicz jest w dobrym wieku i bezsprzecznie jest zawodnikiem wszechstronnym. Moim zdaniem jego najważniejszym atutem jest siła – wrodzona, genetyczna a nie wykoksowana. Sprawia to, że stosunek wagi do siły, to wyraźny atut  Błachowicza, dla którego waga 93 kg wydaje się być wręcz idealna do walki. Do minusów należy zaliczyć małą ilość walka poza Polską
i niesprawdzona jak dotąd odporność na stres. Bilans plusów i minusów, jest jednak korzystny w szacowaniu jego szans w UFC. Wciąż w pamięci żywe są dla mnie wspomnienia porażki z Sokodjou – sposób i okoliczności. Nie chciał bym aby Jankowi powtórzyła się taka walka w UFC gdyż kontrakt na obecnie 4 walki mógłby zostać zredukowany do 1 walki. Potencjał mimo wszystko jest i rywalami w zasięgu sportowym Błachowicza powinni w USA być: James Te Huna, Rafael Cavalcante, Ryan Jimmo, Igor Pokrajac, Vinny Magalhaes, Kyle Kingsbury. Podstawą jest jednak powróc Błachowicza do pełnej formy po kontuzji. Wysokie umiejętności jakimi dysponuje Błachowicz, niewątpliwie zostały dostrzeżone przez UFC, a dowodem o tym świadczącym, jest podpisanie kontraktu z zawodnikiem skontuzjowanym i to w tak poważny sposób. W moim odczuciu taka decyzja podyktowana jest tym samym bardziej względami sportowymi niż marketingowymi, co stanowi dodatkowy i pozytywny aspekt zakontraktowania Johna.
Plany krzyżuje jednak poważna kontuzja. Jeszcze jakiś czas temu, tego typu uraz wiązał się z końcem zawodowej kariery jednak postęp medycyny umożliwił skuteczne leczenie i szanse na udaną rehabilitację. Obecnie Błachowicz korzysta z opieki medycznej
w CRS i stara się powrócić do formy bo ma ku temu motywację: podpisany, wymarzony kontrakt. Jego wiek i naturalny upór, dają nadzieje, że powróci on do pełnej sprawności fizycznej. Pieniążki odegrają tutaj również ważną rolę, bowiem dobra opieka medyczna to niestety droga opieka medyczna. Mimo wszystko jednak nieco zatrważa, że Janek po kontuzji od razu zawalczy prawdopodobnie z najlepszym zawodnikiem w swojej karierze bo już w UFC.
Pojawia się też pytanie o kondycję KSW bez swojego mistrza wagi LHW. Ta kategoria była w KSW najsłabiej obsadzona i długo zaniedbywana, ponieważ z Polaków był tak na prawdę jedynie Błachowicz a teraz nawet i jego zabraknie. Podobno kontrakt w KSW posiada już Celińśki ale w obecnej sytuacji, chcąc ratować tę kategorię konieczne powinno być przede wszystkim złapanie Tomasza Narkuna, a także Łukasza Klingera i Michała Pasterniaka. Bez dobrych Polaków w każdej kategorii wagowej w KSW, o sukcesie nie ma co marzyć, podobnie jak o organizacji większej ilości gal w roku.
Zakontraktowanie Błachowicza, to chcąc nie chcąc cios wymierzony w KSW i jej dominację na polskim rynku. Marketingowo jest on jednak nie tak duży jak był by w przypadku Mameda Chalidowa, sportowo jednak wydaje się być jeszcze większy niż w przypadku Czeczena z polskim paszportem, bowiem Mamed od jakiegoś czasu wydaje się być prowadzony bardziej marketingowo niż sportowo. Zuffa w ostatnim czasie pozyskała kilku czołowych polskich zawodników MMA i walka ta o polski rynek, nie może być postrzegana jedynie poprzez pryzmat walki z KSW. Jest to rzecz oczywista w sytuacji posiadania przez K&L monopolu na MMA w Polsce ale stanowi część większej całości wschodnioeuropejskich planów UFC na rok 2014. To może być koniec lub końcówka polskich kontraktów w UFC na 2014 r. a tym samym moment oddechu dla KSW i czas (krótki) na podjęcie decyzji i działań obronnych. Jedyną swego rodzaju przewagą KSW nad UFC jest specyfika polskiego widza, który wciąż bardziej zaciekawi się zestawieniem Tomasz Kamela z Krzysztofem Ibiszem, niż Fedora Emalianenke z Karolem Bedorfem. Paradoksalnie to może być narzędzie walki i utrzymanie się KSW ale jednocześnie odcięcie się (możliwe, że już na długo) od szans na europejską ekspansji tej federacji.
Występ Jana Błachowicza w UFC to ciekawa sprawa również jeszcze z jednego powodu: będzie on pierwszym zawodnikiem KSW który z tej federacji, odejdzie do amerykańskiej, dając w ten sposób, swoimi występami porównanie poziomów, pomiędzy I ligą światową a I ligą polską. Pesymiści i hejterzy z całą pewności są zdania, że doskonale obnaży to słabość największej federacji MMA w Europie. Dla mnie jednak sednem jest talent i Błachowicz go posiada, skonfrontowany on musi jednak zostać z talentami innych zawodników. Janek podjął rękawice rzuconą przez nie byle kogo, jeśli więc bić się i pokonywać to z najlepszymi, bo jest zbyt młody by odmówić sobie spróbowania, udowodnienia coś samemu sobie, nakarmienia zwierza jaki siedzi w każdym prawdziwym wojowniku… nawet w obliczu klęski, bowiem lepiej spróbować i żałować, niż żałować, że się nigdy nie spróbowało.

Marcelus

Exit mobile version