Ostatni występ Rockholda w UFC z pewnością pamiętają wszyscy polscy fani. W lipcu 2019 r. Amerykanina jednym z najefektowniejszych nokautów w swojej karierze zgasił Janek Błachowicz. Nic dziwnego, że po tak brutalnym, decydującym ciosie Polaka jego rywal potrzebował przerwy od MMA.
Never question the KO power of @JanBlachowicz! 😳 #UFCRioRancho pic.twitter.com/qNTeUPcDUD
— UFC (@ufc) February 12, 2020
Po tej dotkliwej porażce w swojej pierwszej walce w kategorii półciężkiej Rockhold liczył się z tym, że już nigdy nie stanie w oktagonie, jednak rozum kazał mu nie deklarować szumnie końca swojej owocnej kariery. W kategorii średniej udało mu się w 2011 r. zdobyć tytuł mistrzowski w Strikeforce, a w 2015 r. – w UFC. Aktualną pauzę w zawodowych startach Rockhold poświęcił nie tylko na odpoczynek, ale także na operację barku. W wywiadzie dla MMA UK widzimy go z temblakiem wspierającym kończynę. W rozmowie podkreślał, że nie chciał podzielić losów wielu sportowców, którzy publicznie ogłaszali już koniec kariery, by za chwilę, kiedy nadarzyła się odpowiednio kusząca okazja, zaliczyć swój wielki powrót.
Właśnie dlatego trzymałem gębę na kłódkę. Ludzie robią to tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie staram się wygłaszać dużych oświadczeń, kiedy nie jestem tego pewien. Teraz czuję się coraz zdrowszy i może mnie świerzbić [żeby zawalczyć]. Zobaczymy.
Po tym, jak Rockhold zastanawiał się nad potencjalnymi ciekawymi przeciwnikami dla siebie widzimy, że znowu celuje w dywizję średnią, gdzie święcił największe triumfy.
Mam tu wiele interesujących wyborów. Jeśli Anderson [Silva] jest wciąż zainteresowany, a wydaje się, że jest, to kto wie, może. [Chris] Weidman zamierza wrócić, jeśli dobrze mu pójdzie, nigdy nie wiadomo. Są różne opcje. Muszę tylko być zdrowy. Wszystko wygląda coraz lepiej i po prostu biorę sobie trochę wolnego. Od 15 lat kładę ogromny nacisk na ten sport. Miło mieć przerwę, uwolnić się mentalnie, skupić się na innych rzeczach.
Anderson Silva, mimo 45 lat na karku, również nie pożegnał się jeszcze z klatką, choć jego wyniki z ostatnich lat kładą się cieniem na jego legendzie. Przez wielu ekspertów był uznawany za najlepszego zawodnika w historii MMA bez podziału na kategorie wagowe, a od 2013 r. wygrał tylko jedną walkę, sześć razy doznając porażki. Do tego niechlubnego bilansu Brazylijczyka w znacznej mierze przyczynił się właśnie Chris Weidman, który dwukrotnie nokautował Silvę. Rockhold natomiast był tym, który zakończył passę 13 zwycięstw niepokonanego dotąd „The All-American”. Od tego czasu Weidman też zaliczył wyraźną tendencję spadkową, przegrywając kolejne cztery z pięciu pojedynków. Podobnie jak Rockhold, Weidman zrobił sobie krótką wycieczkę do kategorii półciężkiej, ale tam już w pierwszej rundzie Dominick Reyes uświadomił mu, że nie był to dobry pomysł i teraz były mistrz w wadze średniej chce wrócić do swojej najlepszej dywizji.
Rockhold wspomniał, że zgodnie ze swoim obecnym kontraktem z UFC ma jeszcze kilka walk do stoczenia, ale aktualnie skupia się przede wszystkim na rehabilitacji barku i czeka, aż uspokoi się sytuacja na świecie w związku z koronawirusem. Do tego czasu stara się nie podejmować decyzji w związku ze swoją przyszłością w organizacji.
Zobaczymy, jak UFC i wszyscy inni będą wyglądali po tej epidemii koronawirusa, bo z pewnością spali ona wiele firm. Jestem ciekawy, jakie to będą walki.
Zachęcam do obejrzenia pełnego wywiadu:
Źródła: MMA UK News/Facebook, www.mmafighting.com