Site icon InTheCage.pl

Maciej „Irokez” Jewtuszko w Hall of Fame KSW: o 14 operacjach, dwumeczu z „Kornikiem” i pożegnaniu w Gorzowie

Maciej „Irokez” Jewtuszko w Hall of Fame KSW: o 14 operacjach, dwumeczu z „Kornikiem” i pożegnaniu w Gorzowie

Maciej “Irokez” Jewtuszko wrócił na wielką scenę KSW, ale już nie jako zawodnik – jako legenda, która właśnie trafiła do Hall of Fame. W Szczecinie, w wywiadzie dla naszej redakcji, opowiedział o emocjach, karierze, kontuzjach, słynnym dwumeczu z Kornikiem i różowych spodenkach, które stały się jego znakiem firmowym. To rozmowa pełna wspomnień, szczerości i anegdot, jakich nie opowie nikt poza Irokezem.

Już na początku wywiadu Irokez przyznał, że gala XTB KSW 112 była dla niego wyjątkowo trudna emocjonalnie.

Dzisiaj jest dzień słodko-gorzki. Chłopacy mieli walki, nie poszły tak jak powinny, więc dużo energii straciłem. To był jedyny miły akcent tej gali dla mnie, że dostałem pierścień.

Choć ceremonia była wzruszająca, Jewtuszko nie pozwolił sobie na łzy – zbyt wiele przeżywał wcześniej przy swoich zawodnikach.

Wspominając swoje sportowe pożegnanie, Irokez nie ukrywał, że cała droga do zakończenia kariery była planowana od dawna.

Trzy lata się żegnałem. To był plan i super, że wyszło. Wojsław bardzo pomógł, Kulki brat – Butterbean – też. Chciałem tę walkę zrobić i wyszło petarda.

Podkreśla, że w Gorzowie – blisko domu – wszystko wyglądało idealnie. Wielu znajomych, rodzina, koledzy z jednostki. Jedynie niektórzy nie dojechali, ale reszta stworzyła wyjątkową atmosferę.

Pożegnanie? Zajebiście. Pełno znajomych, kuzyni, chłopaki z jednostki. Petarda, jestem mega zadowolony.

Symbol Hall of Fame – sygnet – również nie miał spokojnego wieczoru.

Już mi go przejęli. Biegają z nim, popisują, jakby był ich. Na Wigilię może sobie założę, jeśli mi oddadzą.

Jednym z najbardziej kultowych elementów kariery Irokeza pozostaje dwumecz z Grzegorzem “Kornikiem” Szulakowskim. Pierwszy pojedynek – przegrany po błędzie – wciąż jest żywy w pamięci fanów.

Wtedy wyszedłem na bujance. Zrobiła się luka między rękawicami, cwany Kornik to wykorzystał. W rewanżu byłem już na pełnej koncentracji.

Na pytanie o ewentualną trzecią walkę odpowiada szczerze:

Dziesięć lat temu – tak. Teraz? Moje ciało nie jest już w takim stanie. Wolę się bić w niedzielę ze swoimi emerytami.

Wśród największych zwycięstw nie stawia UFC na pierwszym miejscu, choć wejście do największej organizacji świata zawsze będzie symbolem jego kariery.

Najcenniejsze zwycięstwo? Z [Anthonym] Njokuanim. Ludzie nie wiedzą, jaka to była bestia. Wygrał z najlepszymi w ONE, był rzeźnikiem. Ja go ustrzeliłem.

Z dużą dozą autoironii przypomina też, że na walkę w UFC nie pojechał jego trener.

Niestety 'Bagi’ nie pojechał, to przez niego nie wygrałem. Cały czas to wypominam.

Najbardziej poruszającym wątkiem jest jednak temat kontuzji – coś, co brutalnie zmieniło jego sportową drogę.

Miałem czternaście operacji. Dwanaście przed startami, dwanaście walk uciekło. Wiem jedno: byłoby więcej zielonych okienek niż czerwonych.

Irokez wraca również do czasów, gdy kolor różowy w sportach walki budził emocje.
Nie u niego.

Jak zaczynałem i zakładałem róż, to strażacy mówili: wszystko fajnie, tylko nie te spodenki. Patrzyli krzywo, ale ja miałem na to wyje**ne – robiłem swoje.

Na koniec, już po tych wszystkich wspomnieniach, legendarny lekki podsumował krótko i po swojemu:

Dziękuję wszystkim. Trenujcie!

Zobacz takżeKarol Bedorf w Hall of Fame KSW: o idealnym momencie na odejście, biznesie i synu, który idzie w jego ślady

Więcej w wywiadzie dla naszej redakcji:

Exit mobile version