Max Holloway nie zamierza oddawać nikomu miana najlepszego pięściarza w UFC. Nawet mimo brutalnego nokautu z rąk Ilii Topurii, „Blessed” podkreśla jedno: jego poziomu w boksie nikt nie dotyka. I nikt nie zmieni jego zdania – zwłaszcza komentujący z kanapy.
Max Holloway od lat powtarza, że nie ma w UFC lepszego boksera. Po tym, jak w 2021 roku ośmieszył Calvina Kattara i w trakcie pojedynku krzyczał: „I’m the best boxer in the UFC!”, wielu kibiców uznało to za fakt. Rekord największej liczby znaczących uderzeń w historii organizacji tylko wzmacniał ten przekaz.
A potem nadszedł nokaut z rąk Ilii Topurii na UFC 308 – pierwszy w karierze Amerykanina. Dla większości zawodników byłby to moment zwątpienia. Nie dla Hollowaya.
Wielu powie, że nie jestem, bo przegrałem z Ilią. Ale to ich problem, nie mój. Jeśli ktoś nie wierzy, że jestem najlepszym bokserem w UFC, to musi to sobie sam wytłumaczyć.
– powiedział Holloway w rozmowie na kanale The Korean Zombie.
Patrzę w lustro i mówię sobie, że jestem najlepszym bokserem w UFC. I dlatego jestem jednym z najlepszych zawodników na świecie. Potrzebujesz wiary w siebie. Żaden koleś siedzący w internecie u mamy w domu nie jest w stanie mi tego odebrać.
Holloway już po porażce wrócił na właściwe tory, broniąc pasa BMF w widowiskowym stylu w starciu z Dustinem Poirierem na UFC 318. To tylko umocniło jego narrację, że nokauty – takie jak te na Chan Sung Jungu czy Justinie Gaethje na UFC 300 – mówią za niego więcej niż jakiekolwiek komentarze w sieci.
„Blessed” pozostaje sobą: pełnym luzu, pewnym własnych umiejętności i gotowym, by znów wejść do oktagonu z przekonaniem, że jego ręce nadal mówią najgłośniej.
Zobacz także: Benoit Saint-Denis celuje w pas BMF i wzywa Maxa Hollowaya po brutalnym nokaucie na UFC 322
źródło & foto: MMA Junkie
