Merab Dvalishvili stoi przed historyczną szansą – już w sobotę na UFC 323 może zostać pierwszym mistrzem w dziejach organizacji, który obroni pas cztery razy w jednym roku. Ale Gruzin wcale nie wygląda na wbitego w tryby „fightera na autopilocie”. Wręcz przeciwnie – sam przyznaje, że jest „dziwnie spokojny”, a największym wyzwaniem pozostaje… walka z wagą.
Choć wygląda na żelaznego robota, Merab Dvalishvili otwarcie przyznaje: cięcie do 135 funtów to dla niego absolutne piekło. A robi to po raz czwarty w 2024 roku.
To czysta gra mentalna. Przestałem pić, przestałem nawet sikać, waga stoi, a ja nie mam energii. Wiem, że zrobię limit, ale to zawsze jest koszmar.
– mówi mistrz w rozmowie z ESPN MMA.
Dvalishvili tłumaczy, że cała walka z kilogramami trwa od niedzieli, a najgorsze przychodzi dopiero wtedy, gdy ciało zaczyna protestować.
Czasem jestem senny, czasem czuję, że mam „odcięcie”, bo nie jem od trzech dni. Od dziś nie piję już nawet wody. W czwartek nie prześpię nocy i niczego nie zjem. To nigdy nie jest łatwe.
„Motywuje mnie historia, nie Petr Yan”
Choć rewanż z Petrem Yanem to logiczna narracja, Merab… nie żyje tą walką. Sam przyznaje, że nie czuje klasycznej presji.
Nie wiem, czy to dlatego, że już go pokonałem, czy dlatego, że jestem tak zajęty – ale jestem bardzo, bardzo spokojny. A to może być niebezpieczne.
Gruzin spodziewa się, że Yan wyjdzie rozzłoszczony i lepiej przygotowany, bo już wcześniej widział, jak rewanże potrafią odmienić zawodnika.
On chce zemsty. Wprowadził masę poprawek. Pamiętam siebie – w rewanżu z O’Malleyem byłem potworem. Teraz to tylko kolejna walka, ale właśnie dlatego dowiemy się, kto naprawdę jest najlepszy na świecie.
– dodaje.
„Chciałbym kogoś znokautować. To czas”
W ostatnich walkach styl Meraba zaczął ewoluować. Coraz częściej bije w stójce, coraz rzadziej tylko zamęcza grapplingiem.
Chcę kogoś znokautować. Albo przynajmniej skończyć przed czasem. Moja stójka jest coraz lepsza. Dzięki Johnowi Woodowi wiem teraz, jak uderzać i nie dawać się trafiać.
„Walka mnie uspokaja. Gdy nie mam obozu przygotowawczego, wszystko mnie rozprasza”
Dvalishvili przyznaje, że potrzebuje częstych startów, bo tylko wtedy utrzymuje dyscyplinę.
Walka mnie uspokaja. Gdy nie mam obozu przygotowawczego, rozpraszają mnie różne rzeczy. Wolę żyć w rytmie campu niż bez celu. Dlatego cztery walki w roku to dla mnie idealna sytuacja.
– wyjaśnia.
Jego rozmowa z UFC tuż po ostatnim występie była szybka i konkretna.
W poniedziałek po walce poszedłem do biura UFC i powiedziałem Hunterowi: dajcie mi tę walkę, dajcie mi szansę stworzyć historię.
A teraz? Zostały godziny. Wszystko rozstrzygnie się w sobotę
Merab kończy wywiad z uśmiechem, choć wyraźnie widać, że jego organizm walczy o przetrwanie.
To ciężkie, ale nie boję się poświęceń. Zrobię wagę. A potem zrobię swoją robotę.
– deklaruje mistrz.
W sobotę przekonamy się, czy Gruzin zapisze się w historii UFC – i czy Petr Yan zdoła zatrzymać maszynę, która od roku nie przestaje pracować na pełnych obrotach.
Zobacz także: Petr Yan zapowiada „szybki nokaut” na Merabie Dvalishvilim. „Wezmę pas z powrotem i zamknę usta całej dywizji”
źródło: wywiad dla ESPN MMA | foto: Chris Unger/Zuffa LLC
