Ostatnimi czasy polski internet zapłonął po tym, jak trener Mirosław Okniński zasugerował, iż w przyszłości mogłoby dojść do walki Michała Oleksiejczuka wraz z Janem Błachowiczem i – co naturalne – to ten pierwszy byłby w jego oczach faworytem. Do słów szkoleniowca odniósł się teraz Szymon Kołecki, który również nie skreślałby „Husarza”, lecz stanowczo zaznaczył, że takie starcie na ten moment nie ma sensu.
W zeszły weekend miejsce miało UFC 267, podczas którego swoje boje stoczyło trzech Polaków – Michał Oleksiejczuk (16-4), Marcin Tybura (22-7), a także Jan Błachowicz (28-9). Jako zwycięski arenę opuścił tylko 26-letni reprezentant Akademii Sztuk Walki Wilanów, który ekspresowo, bo już w inauguracyjnej odsłonie rozprawił się z podchodzącym do batalii z nieskazitelnym rekordem, Shamilem Gamzatovem (14-1).
Zobacz także: Najlepsze akcje z UFC 267 w zwolnionym tempie [WIDEO]
Niesiony radością po sukcesie swojego podopiecznego, Mirosław Okniński, kilka dni później zasiadł przy klawiaturze, rozpisując się o potencjalnym pojedynku Oleksiejczuka wraz z „Cieszyńskim Księciem”. Z wpisu trenera wynika, że „Husarz” miałby w tej potyczce spore szanse – wszystko za sprawą podejścia mentalnego, które według niego jest mocniejsze od byłego czempiona. O takie ewentualne starcie postanowiliśmy zapytać teraz Szymona Kołeckiego (10-1), który codziennie spędza sporo czasu na macie z pogromcą Rosjanina.
Myślę, że dużo trudniej by się walczyło Jankowi, niż Michałowi. Mogę to powiedzieć ze swojego doświadczenia, bo kiedy ja nie byłem faworytem, to dużo lepiej mi się walczyło, niż na przykład walka z Akopem Szostakiem. Ostatnie godziny przed walką, to naprawdę nie było niż przyjemnego. Przez głowę przelatywały historie, że co będzie, jak przegram, a przecież jest to możliwe. To jest MMA – dwóch ludzi się bije i mogłaby się wydarzyć rzecz, na którą nie miałem prawa pozwolić. Gdzieś to podświadomie ogranicza. Janek – tak utytułowany zawodnik, z tyloma zwycięstwami i takim doświadczeniem, walczący z młodym i gniewnym Michałem Oleksiejczukiem na pewno by miał mniej komfortową sytuację. Zależy, kto lepiej wykona plan taktyczny… Znaczy tak – nigdy nie trenowałem blisko z Jankiem i jego walki w zależności od przeciwników też się różnie taktycznie układały pod nich. Pewnie też do końca nie wiemy, co jest najlepszą i najsłabszą stroną Janka. Ta walka z góry nie skazywałaby Michała na porażkę, bo wiem, jaki jest dobry, na jakim jest poziomie.
Kołecki wie jednak, jak cięższe chwile przeżywa teraz Błachowicz, bowiem dopiero co utracił czempionat najlepszej, światowej ligi. Z racji tego i szacunku, jakim go darzy, uważa, iż obecnie takie zestawienie nie miałoby większego sensu, a co do samej propozycji… również można było z nią nieco dłużej poczekać.
Mi się trochę nie podoba – mimo, że to jest mój trener, którego szanuję i lubię – stawianie takiej propozycji w momencie, gdy Janek przeżywa kryzysowe chwile. Pewnie z każdym dniem, to będzie odchodziło, bo za tydzień Janek już będzie na to patrzył inaczej, a za trzy, to już w ogóle się będzie z tego śmiał. Ale dzisiaj stawianie takiej propozycji nie jest najlepszym momentem. Janek jest pierwszym Polakiem, który wśród mężczyzn zdobył pas i bez względu kogo ma za rywala, to należy mu się wsparcie. Ja bym takiej walki w tym momencie nie proponował.
Kołecki swój ostatni pojedynek stoczył w lipcu tego roku. Stanął wtedy w szranki z Akopem Szostakiem (4-4) i nie mając większych kłopotów, posłał go na deski już w inauguracyjnej odsłonie. Na ten moment nie wiadomo, gdzie zobaczymy go po raz kolejny, ponieważ dopiero co runęła wiadomość o jego rozstaniu z KSW.