Michał Michalski już 20 grudnia wróci do okrągłej klatki na XTB KSW 113 w Łodzi, gdzie zmierzy się z Damianem Janikowskim w pojedynku okrzykniętym „bitwą o tytuł najtwardszego wrocławianina”. W rozmowie z naszym portalem otwarcie mówi o swojej formie, presji, błędach kolegów z teamu oraz szansach na walkę o pas. Zdradza też, że choć ciało daje sygnały, głowa niesie go najmocniej w karierze.
Powrót Michała Michalskiego na grudniową galę to dla niego coś więcej niż kolejna walka. To test – sportowy, mentalny i życiowy. Jak mówi, przygotowania idą pełną parą, a pojedynek z Damianem Janikowskim ma w sobie energię, którą czuje już teraz.
Kurde, no cieszę się. Nie mogę się doczekać grudnia. Super walka się szykuje. Trochę inna niż ta, o której marzyłem, ale uważam, że jest bardzo dobra – medialnie i sportowo. Dla Damiana i dla mnie.
Choć wielu fanów spekuluje, że przy obecnej sytuacji w dywizji średniej Michalski mógłby wskoczyć na zastępstwo, zawodnik studzi emocje. Na tej samej gali, w co-main evencie odbędzie się bowiem starcie mistrza, Pawła Pawlaka z Laidem Zerhounim.
Skupiam się tylko na Damianie. To jest punkt pierwszy. Jeśli życie przyniesie coś innego, będę gotowy, ale niczego nie zakładam.
„Czekam ukryty jak tygrys w krzakach”
Chaos w kategorii średniej, niepewna przyszłość Piotra Kuberskiego i słowa Mameda Khalidova o chęci walki z mistrzem sprawiają, że wielu zawodników celuje dziś w złoto. Michalski również nie kryje ambicji, ale pozostaje realistą.
Robię wszystko, żeby zawalczyć o pas. Wygrywam, pracuję, robię swoje. Ale są rzeczy, które ode mnie nie zależą. Nie będę nikogo wyzywał w Internecie. Czekam ukryty jak tygrys w krzakach na rozwój wydarzeń.
Wspomina też, że końcówka kariery jest już blisko, choć… nie wiadomo jak blisko.
To końcówka mojej kariery, mam zaraz 37 lat. Ciało mogłoby współpracować lepiej, ale głowę mam teraz najmocniejszą w życiu. Kiedyś byłem zdrowy, ale mentalnie słabszy. Dziś mental niesie mnie bardziej niż forma fizyczna. Jeszcze płonie we mnie ogień i chcę wycisnąć tę cytrynę do końca.
Jednocześnie nie wyklucza, że po kontrakcie może… być więcej walk niż planował.
Może życie zaczyna się po czterdziestce? Janek zdobył pas mając 37 lat, Mamed po czterdziestce odpalił. Nigdy nie wiadomo.
Analiza kolegów z teamu i zimna głowa w narożniku
W rozmowie wraca również temat walk jego podopiecznych. Michalski szczegółowo analizuje występ niepokonanego Dawida Kuczmarskiego, u którego był w narożniku na ostatniej gali i który, mimo trudnych momentów, dowiózł kluczową trzecią rundę.
W drugiej rundzie Dawid się przytkał, poszedł bezmyślnie po gilotynę, trochę się wypompował. Ale w przerwie wrócił ekspresowo. Trzecia runda – super. To on sprowadził, on trzymał, on kontrolował. Moim zdaniem wygrał wyraźnie.
O błędzie Tomasza Ostrowskiego w Piotrkowie na gali FEN 60 mówi już ostrzej, ale szczerze:
Plan był, żeby pierwsze dwie rundy poświęcić, żeby Jasiu się pompował zapaśniczo, a od trzeciej zacząć walczyć. Niestety Tomek zrobił katastrofalny błąd przy zejściu. Jasiu jak złapie gilotynę, to nie puszcza – wiem, bo mnie też kilka razy złapał.
„Limit mistrzowski? Zrobię zawsze”
W kontekście wagi na XTB KSW 113 Michalski zapewnia:
Ja zawsze robię limit mistrzowski. Nawet jakby trzeba było, to bym na 83 zszedł. Ta waga mi idzie łatwo.
O typowaniu pojedynku wyżej w karcie
Na koniec pokusił się o przewidywanie co-main eventu gali w Łodzi:
Jeśli Paweł przetrzyma pierwszą rundę, to druga, trzecia – będzie po wszystkim. Laida nigdy nie widzieliśmy w drugiej rundzie w KSW. Paweł jest mądrym, poukładanym zawodnikiem. Myślę, że to wygra.
Zobacz także: Damian Janikowski przed walką z Michalskim: „Śmiesznie trochę, że zrobili bitwę o Wrocław w Łodzi”
Więcej w wywiadzie dla naszej redakcji:
