Nowy mistrz kategorii piórkowej FEN, Miłosz Kruk, po efektownym zwycięstwie nad Gracjanem Misiem odniósł się do ich poprzedniego starcia. Jak sam przyznał, jedyna porażka w karierze była dla niego jedynie „wypadkiem przy pracy”.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Podczas gali FEN 59, która odbyła się w miniony weekend, Miłosz Kruk dokonał spektakularnego rewanżu. W piątej rundzie poddał Gracjana Misia, zapewniając sobie mistrzowski pas organizacji Fight Exclusive Night w wadze piórkowej. Starcie to było nie tylko pojedynkiem o tytuł, ale także emocjonalnym powrotem do przegranej sprzed niespełna dziewięciu miesięcy – jedynej dotąd porażki w zawodowej karierze Kruka.
Tuż po walce, w rozmowie z mediami, nowo koronowany mistrz zdradził, co zmieniło się od ich pierwszego pojedynku.
Ja uważam, że to po prostu jest błąd w matrixie. To był tylko jakiś wypadek przy pracy, jak powiedziałem. Tego nie powinno być. Wiadomo, że mogę tak mówić, bo tamte półtorej minuty, może nawet początek tej pierwszej walki układał się po mojej myśli. Moje akcje wchodziły i po prostu wydaje mi się, że zlekceważyłem go wtedy troszkę, podświadomie swojego rywala. Nie szanowałem aż tak jego umiejętności i siły ciosu i nie liczyłem, że może być tak dobry, jak jest, no bo Gracjan pokazał, że jest naprawdę dobrym zawodnikiem.
powiedział Kruk.
Dla 23-letniego zawodnika było to nie tylko odzyskanie kontroli nad sportową narracją, ale też symboliczny krok naprzód w drodze do budowania własnej legendy w polskim MMA. Pokazał nie tylko klasę sportową, ale także mentalną dojrzałość, otwarcie przyznając się do wcześniejszego błędu i okazując szacunek rywalowi, który potrafił go zaskoczyć.
Zobacz także: Nassourdine Imavov zmierzy się z Caio Borralho w walce wieczoru UFC w Paryżu
Foto: Facebook/Miłosz Kruk