(Grafika Marek Romanowski/inthecage.pl)
Z ciałem można zrobić wszystko. Budzisz się rano, wieczorem jesteś chudszy o pięć kilogramów, by przed zaśnięciem ważyć tyle co rano, a może nawet tyle co przylatując tutaj…
I tym razem obyło się bez umierania, a potrafiłem już parę razy przerazić swoim stanem otaczających mnie ludzi… Potrafiłem ich też zadziwić wstając z ‘łoża śmierci’ i walcząc jak opętany… W 2011 i 2013 stawałem tu na najwyższym stopniu podium… Więc co będzie jutro? Będzie dobrze…
Brazylijskie rodizio postawiło mnie na nogi (grillowana wołowina w opcji jedz ile możesz), zalana litrami płynów… Ci którzy mnie dobrze znają wiedzą, że nie mogło obyć się bez Monsterów, dwa przygotowane są jeszcze na jutro… No i pisząc te słowa dla was, zajadam się moim zdaniem najlepszymi lodami na świecie Ben&Jerry’s – jeśli będziecie mieli okazję spróbować nawet się nie wahajcie. Jedzenie to najlepsza część cięcia wagi docenia się najmniejszy łyk i kęs. Ostatnie dni spędziłem dzieląc czas pomiędzy treningi z Luisem i mocne sparingi w akademii Plinio Cruza… Jedne i drugie dały mi wiele, nakreślona jest droga, którą teraz powinienem podążyć. Teraz pozostaje tylko ciężko, ciężko trenować. Szczególnie, że jeszcze w tym roku powinienem wejść tu do klatki… By nie było, że samym treningiem żyje DeZoo, zalegając pomiędzy w łóżku przed monitorem komputera…
Kolejne magiczne miejsce na mapie New Yorku odhaczone, Time Square do tego nocą… Zdjęcia nie oddają w pełni tego jak to wygląda… Moja podróż dobiega końca… Jednak ciśnienie wzrasta… Mimo, że jestem daleko liczę na to iż wasze pięści jutro nawet na chwilę się nie rozluźnią… Pamiętajcie, że dajecie mi paliwo, a jest to prawdziwe paliwo rakietowe… Jutro wojna…