Po przegranej z Jaime Alvarezem (7-1) w roku 2017 na Dana White’s Contender Series w pierwszym sezonie, Martin Day (8-2) za punkt honoru obrał sobie nadrobienie strat. Udało mu się podreperować rekord, ponieważ w tym roku wygrał wszystkie ze swoich trzech walk.

Day uważa, że zrobił wszystko, co w jego mocy, by napędzić swoją karierę i zapracować sobie na własne nazwisko w świecie mieszanych sztuk walki:

Czuję, że każda z tych wygranych pozwoliła mi się rozwinąć i przybliżyła mnie do celu, który chcę osiągnąć. Sądzę, że dałem dobre występy, które doprowadziły mnie do miejsca, gdzie jestem teraz.

Powrót na zwycięskie tory nie zapewniły mu jednak gruntowne zmiany w treningu, ale systematyczne dążenie do perfekcji wyznaczonym wcześniej, stałym torem, który realizuje już od czterech lat:

Zawodnik, którym byłem wczoraj, mógłby zostać pokonany przez tego, którym jestem dzisiaj. Czuję, że mój rozwój przebiega bardzo szybko. Kiedy zaczynałem swoją zawodową karierę w MMA cztery lata temu, jedyne na czym bazowałem, to kickboxing. Patrząc na to, jak daleko zaszedłem przez te cztery lata, widzę zupełnie inną wersję siebie.

Jego najbliższym przeciwnikiem został ogłoszony Pingyuan Li (14-4), z którym Day zmierzy się już 25 listopada podczas UFC Fight Night 141 w Cadillac Arena w Beijing. Amerykanin odnosi się do walki bardzo pewny swojej wygranej:

Sądzę, że Li rozpocznie od stójki, ale kiedy tylko poczuje się zagrożony, spróbuje przenieść walkę do parteru. Będę dominował nie tylko w stójce, ale właściwie to będę dominował w każdej płaszczyźnie podczas tego starcia.

Walką wieczoru tego wydarzenia będzie rewanż Ngannou vs Blaydes.

źródło: mmaweekly.com