(Grafika: Marek Romanowski/inthecage.pl)
Przedstawiamy wywiad z powracającym do startów po ponad dwuletniej przerwie, Marcinem Zontkiem. „Zonti” opowiada o kontuzji, M-1 a także przygotowaniach do walki. Wywiad przeprowadzany był przed informacja o kontuzji Macieja Browarskiego.
- Witaj Marcin. Dawno nie rozmawialiśmy. Powiedz jak Twoje zdrowie.
Jest dobrze, wszystkie kontuzje są poleczone, nic nie boli, nic nie wskazuje na to, że będzie bolało, myślę, że jest dobrze, nie jest źle.
- W lutym miałeś walczyć na gali M-1. Pojawiła się jednak kontuzja żeber. Mógłbyś coś więcej o tym powiedzieć ? Jak doszło do tego nieszczęśliwego wydarzenia?
Normalnie, czyli tak jak zawsze dochodzi do kontuzji. Pod koniec przygotowań, kiedy wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, wtedy człowiek juz nie myśli tak jak powinien myśleć i wtedy się tak dzieje, że następują kontuzje. Podczas zabawy sparingowej w parterze robiłem przerzut, bardzo mocno mostowałem, gościu przytrzymał no i poszło.
- To przejdźmy teraz do weselszych tematów. Pojawiła się informacja, z resztą już oficjalnie potwierdzona, że zawalczysz na gali FEN 5.Mógłbyś powiedzieć jak doszło do podpisania kontraktu i nawiązania kontaktu z właścicielami federacji?
To przez znajomych mojej żony, którzy zainterweniowali w mojej sprawie, zadali pytanie w moim imieniu. Czysty przypadek. Nie zastanawiałem się nad jakimikolwiek występami w Polsce bo cały czas jestem związany z Rosją a tak od słowa do słowa dzięki znajomym mojej żony pojawiło się, że ktoś mnie zna i czy bym mógł zawalczyć i tak to się zrodziło.
- Do tematu Rosji byśmy jeszcze wrócili, powiedz co wiesz o swoim rywalu Macieju Browarskim.
Widziałem parę walk, jest w prawie takim samym wieku jak ja na spotkaniu podczas konferencji zwracałem uwagę na jego zachowanie, gościu taki normalny opanowany, nie świruje myślę, że spoko koleś ogólnie. Ani nie pałam do niego nienawiścią ani też sympatią, normalny koleś, myślę, że w porządku facet. Walka jest do zrobienia. Ja będę chciał wygrać, on będzie chciał wygrać, nasze żony się spotkały na tej konferencji, pogadały, pośmiały się ogólnie sympatyczni ludzie. Walka jest walką za to mamy płacone, lubimy to robić, lubimy walczyć a po tym możemy się jakiegoś piwka napić.
- Kontrakt z federacją FEN popisałeś na jedną walkę czy może na więcej?
Na jedna walkę, ponieważ nie chciałem się za bardzo angażować, dlatego, że nie wiadomo jak to będzie po tej walce. Jak się sprawdzę to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podpisywać długoterminowy kontrakt. Jeśli włodarze będą chcieli to ja też będę chciał to nie będzie tu żadnego problemu.
- A jak wygląda sytuacja z M-1 ? Masz jakiś kontakt z ludźmi z federacji?
Kontakt jest, Bosy cały czas zajmuje się tamtą stroną, kontakt mam z paroma osobami z M-1, czasem ja z nimi rozmawiam czasem moja żona, kontakt mamy taki jak z kolegą czy koleżanką ale jeśli chodzi o sprawy menadżerskie to na tamtą stronę zajmuje się właśnie Łukasz Bosacki, nie mam z nim żadnego kontraktu ale jesteśmy tak umówieni słownie, mamy taką umowę i jest O.K.
- Czyli jest szansa na to, że znów tam będziemy mogli Cię oglądać.
Jasne, szansa jest też o tym myślę, chciałbym tam jeszcze choć raz zawalczyć, po tej mojej ostatniej przegranej tam chciałbym zawalczyć, fajnie wygrać z dobrym przeciwnikiem, postawić taką kropkę nad i.
- Drążąc dalej temat M-1 to masz jeszcze w planach dojść do pasa czy do walki o pas w tej federacji?
Ta szansa walki o pas co dostałem, to też nie była nie wiadomo jaka drabina. Jeżeli im coś przychodzi do głowy to pewnie sobie ustalają, układają „a niech sobie zawalczy o pas” . Nic nie wskazywało, że będę kiedykolwiek walczył o ten pas, gdzieś wpadł im taki pomysł do głowy i zrobili walkę. Teraz Niemiec Stephan Puetz jest mistrzem w wadze półciężkiej, dobry zawodnik, podejrzewam, że prędzej czy później będą chcieli mnie z nim skonfrontować, jeżeli będę walczył i dawał dobre walki.
- Do tych dobrych walk to się trzeba przygotować. Powiedz jak wyglądają przygotowania do najbliższej walki.
Przygotowania u siebie, mam gościa od dynamiki, siły funkcjonalnej, chłopaków z którymi sparuję, trenuję technikę. Na tym poziomie ciężko mieć takiego trenera jak w filmie „Rocky”, gdzie jakiś dziadek go trenował w jakiejś komórce i tak dalej, teraz wszyscy z którymi trenuję , można powiedzieć, że jesteśmy na jednym poziomie, Paweł Krażewski to kolega, który w tym samym czasie zaczynał przygodę ze sportami walki, on jest trenerem Akademii Sztuk walki w Jeleniej Górze, podlegam pod niego, trenuję z nim ale bardziej go traktuję jako kolegę niż trenera jak nie z nim to z innymi kolegami, ale nie mam jakiegoś guru, kogoś w kogo mógłbym być zapatrzony. Kiedyś tak, jak człowiek był młodym sportowcem, zaczynał to byłem wpatrzony w jakies tam postacie ale z biegiem czasu, jak się doszło do jakiegoś poziomu a myślę, że do jakiegoś poziomu doszedłem to te aspiracje mijają. Trzeba by było mieć naprawdę duże pieniądze, żeby iść do jakiegoś trenera co by się mógł dobrze zająć, oczywiście jeśli chodzi o sporty walki, Nie ujmując Zimoniowi, który jest moim trenerem od siły dynamicznej, kardio, rozciągania itd. to jest naprawdę rewelacyjny, tu na naszym rynku to lepszego nie ma gościa, co ma większe pojęcie o tym co robi.Dobrze, że mam kogoś takiego i jeżeli chodzi o tą stronę to naprawdę jest dobrym gościem. To człowiek, który faktycznie trzyma nade mną pasa, pogania i ja robię to co on mi mówi. Ale jeśli chodzi o sporty walki to już jest inaczej.
- Przygotowując się do tej walki będziesz gdzieś planował wyjechać po za Jelenią Górę?
Chciałbym wyjechać, może do Wrocławia, ,może do Damiana (Grabowskiego) jak będzie trochę czasu. Teraz będę miał trochę wolnego, odpoczynku od pracy więc powinno być więcej czasu, żeby się gdzieś wybrać.
- Z mojej strony w takim razie wszystko dziękuję za rozmowę i powodzenia 10 stycznia
Nie dzięki za powodzenia.
Rozmawiał: Tomek Kurowski