(fot. zdjęcie z prywatnej kolekcji Maćka Linke)
Od dnia dzisiejszego, będziemy publikować na naszej stronie miniblog z pobytu Maćka Linke w Szkocji. Głównym punktem wyjazdu jest sobotnia walka „DeZoo” na gali Immortals
11.02.2014
Nie lubię już podróży, nie znaczy to wcale, że nie jestem ciekaw nowych miejsc, raczej sam proces przemieszczania się. Dworce, lotniska, samochody, pociągi i samoloty.. Jest to męczące i już nie cieszy. Cały dzień w drodze. Dobrze, że dzięki szkockiemu oddziałowi Gold Team’u mogę tu przyjechać wcześniej, dojść do siebie, złapać świeżość. Właściwie to było najważniejsze moje zadanie po zwycięskiej walce na SoulFC. No może jeszcze praca nad zapasami. No i mozolne ścinanie wagi, jednak nie ma co narzekać, to już końcówka wysiłku, ostatnie odliczanie… Podróż zaczęliśmy o 9.00 – busem ze Szczecina dotarliśmy na berlińskie lotnisko. Wylot o godzinie 13.30 i całe szczęście, że zaopatrzyłem się jak zwykle w książkę i sporą kolekcję filmów (‘Amerykański Zabójca’ Vince Flynna zapowiada się ciekawie, a ‘Elysium’ nie zawiodło moich oczekiwań). Trzy godzinny lot bracia Linke, jak zwykle odbyli w krainie Morfeusza i Ci którzy nas znają, pewnie nie będą tym faktem zaskoczeni. W Edynburgu czekał już na nas Arek Zienkiewicz, czarny pas bjj nadany z ręki mojego brata i mój serdeczny przyjaciel. Ruszyliśmy w trasę do Aberdeen, całe szczęście, że nadrabiając kilku tygodniowe zaległości, zleciała na miłej rozmowie. Tradycyjnie już chyba prosto z samochodu wkroczyliśmy na trening. Manolo rozpoczął kilku dniowe seminarium w Immortals Gold Team, ja rozruszałem zastałe mięśnie. Kilku minutowa praca na tarczach… Pozostaje nam kolacja i rozgoszczenie się na szkockiej ziemi. Jutro też jest dzień i będzie go trzeba mocno przepracować, by w pełni zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu… Nie obejdzie się też bez sauny –, ale co tam jeszcze kilka dni i nawet siła mnie do niej nie zaciągną, przynajmniej do następnego zbijania.