Jak wyglądałaby potyczka pomiędzy Jonem Jonesem oraz Francisem Ngannou? Kibice z całego świata od dłuższego czasu zadają sobie to pytanie. Według prezesa UFC – zupełnie niepotrzebnie.
Relacje na linii Francis Ngannou (17-3) – szefostwo największej organizacji MMA na świecie, od dłuższego czasu były dość napięte. Koniec końców Kameruńczyk zdecydował się odejść z amerykańskiej promocji, wakując tym samym mistrzowskie trofeum królewskiej kategorii. Chwilę później sięgnął po nie nie kto inny, jak uznawany przez wielu za najlepszego zawodnika wszech czasów, Jon Jones (27-1), który w łatwy sposób uporał się z Cirylem Ganem (11-2).
Zobacz także: Israel Adesanya reaguje na zwycięstwo Jonesa: „Chciałem więcej, ale ku*wa, to było imponujące!”
Ze względu na umiejętności, a także warunki fizyczne obu panów, starcie pomiędzy Ngannou oraz „Bonesem” byłoby prawdziwą gratką dla kibiców. Prezes organizacji, Dana White, jest natomiast innego zdania. Według niego, Amerykanin bez większych problemów poradziłby sobie z byłym czempionem.
Próbowałem zrobić tę walkę przez dwa lata i pozwólcie, że coś powiem, bo wydaje mi się, iż wiele osób myśli podobnie. Wydaje mi się, że ostatnia walka Jonesa wyglądałaby tak samo, gdyby Ngannou tu był. On i Ciryl stoczyli pięciorundową wojnę. Jakby Ciryl nie poszedł po próbę poddania, prawdopodobnie by wygrał.
powiedział 53-letni promotor w rozmowie z TMZ Sports.
Kolejnym oponentem Jonesa najprawdopodobniej będzie powracający po ponad dwuletniej przerwie, Stipe Miocic (20-4). Konfrontacja ta ma uświetnić zaplanowaną na lipiec galę. Póki co nieznany jest konkretny termin.
Źródło: YouTube/TMZ Sports