Sebastian Przybysz obronił pas mistrzowski KSW w wadze koguciej, pokonując niebezpiecznego Marcelo Morrellego w co-main evencie gali XTB KSW 107. Triumf w ERGO ARENIE miał jednak dla gdańszczanina smak znacznie głębszy niż sportowe zwycięstwo. Emocje, presja i kontuzja – wszystko to tworzyło tło dla jednej z najważniejszych walk w jego karierze.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Dobrze smakuje. Delikatnie ciężko mi to mimo wszystko przełknąć.
– przyznał Sebastian Przybysz w pierwszych słowach po wygranej z Marcelo Morrellim.
Mistrz KSW nie krył, że ostatnie dni przed walką były dla niego wyjątkowo trudne:
Starałem się trzymać dobrą maskę, że mnie to nie rusza, ale wewnętrznie naprawdę czułem bardzo dużą presję. Ja miałem do stracenia wszystko, a Marcello nie miał nic.
Morrelli zaskoczył już od pierwszych sekund walki:
Rzucił się na mnie od razu. Bije bardzo mocno, to naprawdę dobry zawodnik. Wiedziałem to, bo przyglądałem mu się od kilku walk.
– podkreślił Przybysz, doceniając klasę przeciwnika, którego wielu skreślało przed starciem.
W rozmowie pojawił się również wątek emocjonalny i koleżeńskiego wsparcia dla Mateusza Pawlika, który efektownie znokautował Wiktora Zalewskiego:
Ludzie bardzo mocno skreślali Matiego, a ja wiedziałem, że zestawienie ich styli to przepis na bengier. Jeszcze nie widziałem walki, ale patrząc na twarz Matiego… chyba był benger, nie?
Sebastian nie krył, że Morrelli zmusił go do opuszczenia strefy komfortu:
Wiedziałem, że będzie bardzo mocny. Ja naprawdę bardzo dużo ryzykowałem tą walką. Ale kur*a mać, to jest moje miasto. Moi kibice. Nie mógłbym tego nie wziąć.
Jak sam przyznał, mentalny ciężar, jaki dźwigał, był ogromny:
Bartek Leśko powiedział, że jak to mnie nie złamało, to już chyba nic mnie nie złamie.
Choć wygrał, mistrz nie był do końca zadowolony z własnego występu, na co wpłynął też wczesny uraz, który pojawił się po jednym z niskich kopnięć.
Trener wie, że jestem perfekcjonistą. Chciałem, żeby to było bardziej dominujące. Marcelo był bardzo dynamiczny, mocno mnie zaskoczył. (…) Po jednym lowkicku coś mi zaczęło tam chrupać. W trakcie poruszania czułem, że coś mi tam skacze.
Zwycięstwo przez poddanie nie przeszkodziło Przybyszowi na chwilę… usiąść z mikrofonem na środku klatki i rozbujać ERGO ARENĘ.
Chciałem być wyjątkowy. Marzyło mi się, żeby w ERGO Arenie rozbujać kibiców, zrobić meksykańską falę. I się udało. Szkoda, że kibice Arka Wrzoska nie potrafili się zachować. Krzyczeli swoje hasła podczas wywiadu, nie chcieli się bawić z resztą. Trudno. Może następnym razem dołączą.
Zapytany o przyszłość kategorii koguciej w KSW, Przybysz podszedł do sprawy realistycznie:
Zobaczymy, co będzie. Polishchuk chyba wypada z tej dywizji. Na razie nie mam ochoty z nim rozmawiać. Cały czas się nastawiałem na tę walkę z nim, a widzimy jak to się skończyło.
Na zakończenie zaapelował do dyrektora sportowego KSW:
Woju, ściągaj jeszcze więcej zawodników. Marcelo to mega kozak. Daj mu kolejne walki. Rozbujamy tę kategorię wagową jeszcze.
Zobacz także: XTB KSW 107: Sebastian Przybysz udusił Morelliego i obronił pas! [WIDEO]
foto: KSW
Cały wywiad poniżej: