Stephen Thompson nie zaakceptował pojedynku z wyrastającym na coraz większą gwiazdę Shavkatem Rakhomonovem. Amerykanin szczerze wyjawił, że po prostu nie miałby szans na wygranie takiego starcia i nie chce mierzyć się z kolejnym zapaśnikiem.
Od jakiegoś czasu mówiło się o zestawieniu notowanego na 7. miejscu w rankingu kategorii półśredniej Stephena Thompsona z 11-stym Shavkatem Rakhomonovem. Ten drugi zresztą wyzwał Amerykanina do walki w oktagonie, po ostatnim zwycięstwie nad Neilem Magnym.
Jak się jednak okazuje, „Wonderboy” takim pojedynkiem zainteresowany nie jest, o czym szczerze opowiedział w rozmowie z portalem BJPENN.com.
UFC mówiło, że może Shavkat, dopiero co pokonał Neila Magny’ego. Pomyślałem sobie 'UFC, dajcie mi kogoś, kto wyjdzie tam i będzie się ze mną bić w stójce’. Nie odrzuciłem proponowanych mi dwóch ostatnich walk z gośćmi, którzy są grapplerami, jeden z nich jest topowym grapplerem w kategorii półśredniej, nie odrzuciłem go. Stwierdziłem 'dajcie mi uderzacza’. Chcieliśmy walki z Jingliangiem Li, ale on ma już pojedynek [z Tonym Fergusonem na UFC 279]. Kevin Holland, mieliśmy wziąć tę walkę, lecz ja chciałem zawalczyć w Madison Square Garden, a on wolał nieco wcześniej.
Wspomniany przez Thompsona, Kevin Holland także stoczy walkę na UFC 279, mierząc się z Danielem Rodriguezem. Wydarzenie odbędzie się 10 września.
Grapplerzy, którzy zadali dwie ostatnie porażki „Wonderboyowi” to oczywiście Belal Muhammad oraz Gilbert Burns. Ten pierwszy sprowadził Amerykanina do parteru siedmiokrotnie, natomiast Brazylijczyk zrobił to trzykrotnie. Nie ulega zatem wątpliwości, że niepokonany zawodnik z Kazachstanu byłby sporym faworytem w walce z Thompsonem, czego – jak widać – sam Amerykanin jest świadomy.
To nie ma sensu, by mierzyć się z kolejnym mocnym zapaśnikiem. Pozwólcie mi popracować nad moimi narzędziami nieco bardziej, szczególnie mając na myśli zapasy. Naciskali na mnie, ale to po prostu nie ma sensu, fani także nie chcą tego zobaczyć. Fani piszą 'ludzie, dajcie Stephenowi uderzacza, kogoś, kto wyjdzie tam i będzie się z nim bić’. Jest jak jest, nie jest to na ten moment walka, która by mnie interesowała.
Nie ma co ukrywać, że chęć podszlifowania zapasów brzmi nieco śmiesznie z ust 39-latka, który w MMA walczy od 2010 roku. Skoro do tej pory nie nauczył się odpowiednio bronić obaleń, ciężko zakładać, że kiedykolwiek to nastąpi.
Zobacz także: Edmen Shahbazyan wraca na UFC 282. Rywalem Dalcha Lungiambula
źródło: bjpenn.com