Roman Szymański, który jeszcze niedawno miał możliwość podjęcia walki o mistrzowskie trofeum, w sobotni wieczór przegrał po raz drugi z rzędu. Mimo tego zapowiada, że zdecydowanie nie zamierza składać broni i nadal będzie się liczył w najważniejszych starciach.
W sobotni wieczór miejsce miało KSW 87, do którego doszło w Trzyńcu. W drugiej najważniejszej walce wieczoru doszło do konfrontacji na szczycie dywizji lekkiej. Roman Szymański (17-8) stanął w szranki z Leo Brichtą (12-3) i choć dobrze wszedł w pojedynek, ostatecznie zmuszony był uznać wyższość oponenta. Czech brutalnie porozbijał go w trzeciej odsłonie, więc sędzia klatkowy zdecydował się wkroczyć do akcji, przerywając spotkanie. Postawa obu fighterów została doceniona również przez szefostwo organizacji.
Zobacz także: Bonusy po gali KSW 87 rozdane. Do kogo trafiły?
Sobotnia przegrana była dla Szymańskiego drugą z kolei. Kilka miesięcy wcześniej uległ w rewanżu z doświadczonym Valeriu Mirceą (29-8-1). Nie oznacza to oczywiście natomiast, że myśli o odwieszeniu rękawic na kołku… Wręcz przeciwnie – z nową motywacją zamierza przystąpić do kolejnych wyzwań.
„Laurki i pochwały są super! Fajnie je „zbierać”, ale czy warto kolekcjonować ? Nie. Zdecydowanie lepiej jest kolekcjonować WSPOMNIENIA… To one nas kształtują, budują i pozwalają przetrwać w trudnych chwilach. Właśnie za nie chciałbym Wam najbardziej podziękować. WAM WSZYSTKIM! Tymczasem zbieram się, otrzepię kolanka, wezmę większy rozpęd i spróbuję jeszcze raz. Przygodo trwaj! AAAHOJ.”
Źródło: Instagram/Roman Szymański, fot. Materiały prasowe KSW