Tomasz Romanowski wraca do klatki u siebie – w Szczecinie, gdzie hala zapłonie jego nazwiskiem. Przed XTB KSW 112 opowiedział nam o presji, zamieszaniu wokół co-main eventu, relacji z Michałem Materlą i planie na Alaina Van De Merckta. Z pełną szczerością i bez żadnego owijania.
Pierwsze pytanie o presję i rolę „lokalnego Bersekera” nie zrobiło na Tomaszu Romanowskim większego wrażenia:
Powiem ci, pierwszy raz ktoś tak do mnie mówi. Miło to słyszeć, ale nie przywiązuję do tego uwagi. Nie myślę o tym w taki sposób.
Romanowski docenia jednak porównania do Michała Materli, choć nie zamierza zmieniać swojego stylu:
Styl mamy podobny – bijemy się tak, że ludzie o tym gadają. To się nie zmieni. Niech ta arena płonie i tym razem w sobotę.
O braku pożegnalnej walki Michała Materli
W Szczecinie wielu spodziewało się pożegnania lokalnej legendy. Romanowski również:
Myśleliśmy, że to będzie ta gala, na której Michał dostanie pożegnalną walkę. Jemu się to należy po wszystkich latach i wojnach.
Nie krył, że chętnie wystąpiłby z Materlą na tej samej karcie:
Wiadomo, że chciałbym. To dla mnie normalne, jak z urzędu. Ale tak wyszło. Oby obie strony się dogadały – i żeby w końcu Michał dostał tę ostatnią walkę.
Najzdrowszy od lat? „To ma być ten dzień”
Romanowski wygląda na odświeżonego i przygotowanego – także mentalnie:
Gotowy jestem zawsze, ale liczy się ten dzień – piętnastego. Liczę, że to będzie ten dzień, gdzie moja ręka znów powędruje do góry.
Podkreśla, że w MMA wszystko zależy od momentu:
Trenowałem, jestem gotowy na wszystko. Ale ten dzień musi po prostu kliknąć.
O zamieszaniu wokół co-main eventu
Przed galą wybuchła dyskusja, kto powinien dostać co-main event. Romanowski zachował spokój:
Dla mnie to nie ma większego znaczenia. Chłopaki mają walkę o pas, są wyżej w rankingu – zasługują. Ja jestem po porażkach, ale jestem u siebie. Dostałem szansę, więc jestem z tego dumny.
O walce z Alainem Van De Mercktem: „Nie ma walk na odbudowanie”
Narrację o „walce na odbudowanie” Romanowski ucina od razu:
W KSW nie ma łatwych walk. Mateusz powiedział mi, że to walka na odbudowanie – a w KSW nie ma walk na odbudowanie.
Docenia rywala i jego rekord:
Gość wygrał wszystkie walki przed czasem. Wygrał z Borysem. To nie jest przypadek.
A plan na sobotę opisuje bardzo jasno:
Nie lekceważę go pod żadnym pozorem. Jest mocny. Chcę go zweryfikować i chcę go szybko ustrzelić, żeby nie zdążył mi wejść do nóg.
O marzeniach – sport na drugim miejscu
Jednym z najbardziej poruszających momentów rozmowy była odpowiedź na pytanie o marzenia:
Moim marzeniem jest zdrowa, pełna rodzina. Sport to dodatek. Kocham to robić, ale najważniejsze jest zdrowie i to, żeby po walce móc być z nimi.
Na koniec, Romanowski wyjaśnił, jak przygotowuje do swoich walk mentalnie swoją córkę.
Nastawiam ją, że tata nie zawsze wygrywa. Życie to nie bajka – trzeba przełykać porażki. To lekcja dla każdego.
Więcej informacji w wywiadzie dla naszej redakcji:
