Gdyby mistrzem kategorii lekkiej nie był Conor McGregor, tylko zawodnik, który broniłby swojego pasa, to najbliższą walkę Tony Ferguson toczyłby właśnie z nim, a nie z Khabibem Nurmagomedovem.
Tymczasem jednak od ostatniej walki szalonego Irlandczyka w oktagonie UFC minęło 500 dni i ciągle nie wiadomo nic na temat jego powrotu. Bez wątpienia jednak pojedynek z Conorem McGregorem (21-3) jest absolutnym gwarantem wyższych zarobków zarówno zawodników, jak i organizacji UFC.
Podczas lunchu z mediami przed galą UFC 223 Tony Ferguson (23-3) zdradził, że poza ewentualnym kasowym starciem z McGregorem, w polu jego zainteresowań znajduje się jeszcze walka z byłym mistrzem organizacji, Georgesem St-Pierrem (26-2).
Myślę o GSP, dosłownie, jeśli on chciałby takiej kasowej walki, a on jest sportowcem… To wiecie, wszyscy musimy płacić nasze rachunki, wszyscy musimy płacić podatki. Po prostu.
Warto przypomnieć, że Tony Ferguson rywalizował w The Ultimate Fighter 13 w dywizji półśredniej i dostał się do UFC dzięki zwycięstwu w tym programie. Walka z mistrzem i legendą dywizji do 170 Ibs. jest zatem dla Tony’ego nie tylko kwestią pieniędzy, ale też ambicji.
To jest to, na co pisałem się od początku. Jestem półśrednim, a dywizja lekka została na mnie wymuszona. Rzeczywistość zmusiła mnie do tego, że nie walczę w 170 Ibs., gdzie stoczyłem 12 swoich walk.
przyznał w rozmowie z mediami Tony Ferguson.
Kolejna walka, w jakiej zobaczymy El CuCuy’a, odbędzie się już 7 kwietnia w Nowym Jorku. Jego przeciwnikiem będzie niepokonany Khabib Nurmagomedov (25-0), a stawką pojedynku tytuł mistrz wagi lekkiej.
źródło: MMAFighting.com