Miała być kolejna hitowa gala UFC, ale z powodu roszad personalnych na karcie walk, zapał kibiców do oglądania tego wydarzenia lekko opadł… Na szczęście UFC 260 to nadal wielce interesujący rewanż Miocica z Ngannou, powrót naszego Michała Oleksiejczuka do boju czy nieprzewidywalne starcie O’Malley’a z Almeidą. Zapraszamy zatem na typowanie wybranych walk, a jeśli chcecie obstawiać tę galę – to wpadajcie na Fortunę!
Stipe Miocic vs. Francis Ngannou
Grzegorz: W walce wieczoru gali UFC 260 po raz drugi dojdzie do konfrontacji Stipe Miocicia z Francisem Ngannou. Z pierwszego pojedynku, z uniesioną ku górze ręką i zapiętym na biodrach pasem mistrzowskim wyszedł Amerykanin, który pewną i dominującą decyzją wygrał z Kameruńczykiem. Od czasu pierwszej potyczki Miocicia z Ngannou, mistrz toczył trzy pojedynki – wszystkie z Danielem Cormierem, raz zaliczając wpadkę, a kolejne dwie walki wygrywając, odzyskując pas, a następnie udanie go broniąc. Pojedynki z „DC” pokazały, że aktualny czempion to niezwykle mądry zawodnik. Potrafi w trakcie walki dostosować skutecznie do przeciwnika plan, który pozwala mu neutralizować grę oponenta. W drugiej walce z Cormierem, pod koniec trzeciej rundy Stipe dostrzegł, że haki na korpus sprawiają sporo problemów byłemu podwójnemu mistrzowi. Wykorzystał to i finalnie konsekwentna realizacja tego planu doprowadziła Miocicia do zwycięstwa przez nokaut w kolejnej rundzie. Podobnie w ostatniej walce, Stipe znalazł genialny sposób na punktowanie Daniela, zamykając go w ciasnym klinczu pod siatką i kontrolując długimi fragmentami.
Nie mam zatem wątpliwości, że Miocic to jeden z mądrzejszych w klatce zawodników w historii tego sportu. Jeśli tylko nie zgaśnie mu światło, to bez problemów upora się po raz kolejny z „Predatorem”… no właśnie, ale czy aby na pewno nie zgaśnie mu światło… Od pierwszej potyczki ze Stipem, Ngannou stoczył pięć pojedynków. Zaraz po nieudanym podboju dywizji ciężkiej, zestawiony został z Derrickiem Lewisem. Walkę tę przegrał w żałosnym stylu, bojąc się wyprowadzać ciosy i wyłącznie stojąc w miejscu. Pojedynek ten słusznie został okrzyknięty najgorszą walką w kategorii ciężkiej organizacji UFC. Po niechlubnym „boju”, Kameruńczyk stanął do rewanżowego starcia z Curtisem Blaydesem, którego znokautował w raptem 45 sekund. Walka ta pokazała, że Ngannou odzyskał pewność siebie i powrócił na właściwe tory. Następnie w 26 sekund odprawił Caina Velasqueza na emeryturę, odebrał duszę Juniorowi dos Santosowi w 71 sekund i zabrał 0 z rekordu Jairzinho Rozenstruikowi w zaledwie 20 sekund.
Wszystkie pojedynki, Francis zwyciężał przez nokauty. Jego technika od dawna pozostawiała wiele do życzenia, zawodnik ten zwykle rzuca cepy na lewo i prawo, bije jednak tak potężnie mocno, że jest w stanie urwać głowę absolutnie każdemu. Ciężko rzec, czy „Predator” poprawił swoją pracę zapaśniczą, która zawsze wyglądała tragicznie. Nawiązując do słów Marcina Tybury, który miał okazję przyglądać się treningom pretendenta do pasa mistrzowskiego kategorii ciężkiej w UFC Performance Institucie, Ngannou niespecjalnie lubi się uczyć nowych rzeczy. Widać to choćby po zupełnym braku rozwoju w płaszczyźnie stójkowej, można więc wysnuć wniosek, że jego defensywa zapaśnicza nadal nie będzie na wystarczająco wysokim poziomie, by zwyciężyć z aktualnym mistrzem.
W pierwszej walce, Stipe genialnie rozpracował Kameruńczyka. Świetnie unikał potężnych bomb, które Ngannou rzucał w pierwszej rundzie, schodząc pod nimi – z dużą łatwością obalał rywala i kontrolował go, zadając krótkie uderzenia i zmieniając pozycje. Po pierwszej rundzie, Ngannou był tak wypompowany, że przez kolejne cztery nie stanowił już żadnego zagrożenia. Im dłużej walka trwała, tym więcej sukcesów Miocic notował także w stójce. Warto zaznaczyć, że w czwartej rundzie analizowanej walki, pretendent nie zadał ani jednego celnego ciosu(!) sam zebrał natomiast aż 82. W walce z tak niebezpiecznym przeciwnikiem, jak Francis nigdy nie można być pewnym wyniku. Wystarczy mu powiem jedno celne uderzenie, aby zwyciężyć pojedynek. Ostatnie walki Kameruńczyka nie odpowiedziały nam na wiele pytań – jak już wspomniałem, nikt nie zdołał przetestować Francisa zapaśniczo, a zarówno Velasquez jak i Blaydes zapewne mieli to w planie. Nie znamy także kondycji kameruńskiego zawodnika, bo od jego walk, dłużej trwały wejścia do klatki i zapowiedzi Bruce’a Buffera. A wytrzymałość może w tym pojedynku być kluczowa. Miocic już nie raz udowodnił, że potrafi przewalczyć pełen mistrzowski dystans w naprawdę dobrym tempie, notując sukcesy nie tylko na początku walki, ale również w końcowych fazach starć. Śmiem twierdzić, że jeśli mistrz będzie w stanie przetrwać pierwszą rundę to bez problemu powinien zwyciężyć „Predatora” po raz drugi. Amerykanin musi być czujny, zwłaszcza w pierwszej minucie walki i za wszelką cenę dążyć do jak najszybszego sprowadzenia pojedynku do parteru. Jedno obalenie może tutaj przesadzić o wyniku walki.
Walkę rewanżową pomiędzy Miociciem a Ngannou widzę w zasadzie bardzo podobnie do ich pierwszego pojedynku, mimo upływu ponad trzech lat. Stipe jest niezwykle twardym zawodnikiem i przede wszystkim bardzo przekrojowym. Ngannou to tzw. „one-trick pony”, który zawsze wygrywa w ten sam sposób. Owszem, ma również na koncie poddania, ale od dawna nie pokazał niczego szczególnego w tej płaszczyźnie – zapewne ze względu na dużo wyższy poziom rywali, z którymi się teraz konfrontuje. Wprawdzie nie będę jakoś szczególnie zdziwiony wygraną „Predatora” i jednoczesną zmianą na tronie królewskiej dywizji wagowej, ale dość mocno faworyzuję w rewanżowym pojedynku Miocicia. Inteligencja klatkowa pozwoli Amerykaninowi ominąć ciężkie bomby nadchodzące od rywala, wszechstronność – sprowadzić go do parteru, a konsekwencja i determinacja – dowieźć pewne zwycięstwo na kartach sędziowskich. Mój typ: Stipe Miocic przez decyzję sędziów.
Kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Miocic: 2.00
Ngannou: 1.72
Tyron Woodley vs. Vicente Luque
Filip: Tyron Woodley w starciu z Vincente Luque będzie chciał przerwać serię trzech porażek i pokazać, że wciąż trzeba się z nim liczyć w dywizji półśredniej. Natomiast ostatnie występy byłego mistrza kategorii do 77 kg wyglądają naprawdę źle i choć zapowiadał, że zamierza znaleźć przyczynę swej gorszej dyspozycji, to śmiem twierdzić, że prawie 39- letni Woodley lepiej już nam się nie pokaże. Na przeciw niego stanie lubiący wymiany ciosów Luque, który jest w zupełnie innym etapie swojej kariery. Jest 9 lat młodszy o Tyrona i ma 2 zwycięstwa z rzędu zakończone przed czasem. Brazylijczyk mający mocne uderzenie i lubiący wywierać presję, będzie zaganiał Woodleya na siatkę, choć to wcale nie trudne, bo były mistrz sam jak zaprogramowany ustawia się plecami na siatkę i w ostatnich pojedynkach to jego jedyny plan, żeby czekać z tej pozycji na kontrę. W tej walce może się to udać, bowiem Luque jest agresywny i lubi wymiany, ale również daje się w tych kotłowaninach ciosów trafić. „The Chosen One” jak rzuci cepem, to może ustrzelić rywala. Więc nie wykluczam scenariusza, w którym to Tyron Woodley wygrywa mocnym ciosem, choć jest to mało prawdopodobne, bo do tej pory nikt jeszcze Luque nie znokautował. Tyron może również pod serią ciosów rywala zanurkować i spróbować sprowadzić pojedynek do parteru, ale czy to, aby na pewno dobre rozwiązanie? Brazylijczyk potrafi przecież poddać, lubując się w duszeniach wszelkiego rodzaju. Dystans pojedynku może mieć znaczenie, bo to pierwszy od dawna pojedynek zakontraktowany na 3 rundy, dla Amerykanina i być może to spowoduje zmianę taktyki. Natomiast chyba u byłego mistrza nie ma już ani krzty ognia, a u jego rywala wręcz przeciwnie, który po ewentualnym zwycięstwie będzie szukał walk w topie dywizji. Ciężko mi wyrokować, w jaki sposób zakończy się ta walka, bo waham się nad postawieniem KO/TKO lub DEC, natomiast nie mam wątpliwości, że zwycięzcą zostanie Vincente Luque. Mój typ: Vincente Luque.
Kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Woodley: 2.73
Luque: 1.40
Sean O’Malley vs. Thomas Almeida
Michał: O’Malley budzi skrajne uczucia. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Po pierwszej porażce w karierze spowodowanej bardziej kontuzją, niż dyspozycją Very, Amerykanin wraca na pojedynek z Thomasem Almeidą. Ten niezwykle widowiskowy Brazylijczyk budowany był na gwiazdę, jednak po porażce z Codym Garbrantem, Almeida nie jest tym samym zawodnikiem. Na pięć ostatnich walk, tylko jedna była zwycięska. Brazylijczyk w tej chwili jest „na fali” trzech porażek. Wielkim faworytem tego starcia wydaje się być „Sugar”. Amerykanin posiada nokautujący cios i dobrą stójkę, która z pewnością może dać mu zwycięstwo. Almeida to także striker, jednak jego ostatnie poczynania nie wskazują na nagły wzrost formy. Myślę, że O’Malley w pierwszej rundzie wybada Brazylijczyka, by w drugiej ruszyć mocniej i znokautować. Mój typ: Sean O’Malley, TKO 2 runda.
Kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
O’Malley: 1.25
Almeida: 3.56
Khama Worthy vs. Jamie Mullarkey
Jacek: Dla Australijczyka to walka ostatniej szansy, bowiem dotychczas, mimo 2 występów w UFC i 30 minut spędzonych łącznie podczas tych walk w oktagonie, nie udało mu się zanotować żadnego zwycięstwa. „Ostatnią deskę ratunku” podczas UFC 260 spróbuje wyrwać mu 34-letni Khama Worthy, który po brawurowym wejściu do organizacji UFC, musiał w ostatniej walce uznać wyższość młodszego z braci Azaitar. W rekordach obydwu zawodników roi się od skończeń, zatem – poza nieco nierównym w moim mniemaniu matchmakingiem – obejrzymy z pewnością interesującą walkę.
W tym pojedynku stawiam na Worthy’ego, bowiem zawodnik ten posiada większe doświadczenie, ma na koncie zwycięstwa w UFC oraz skończenie bardzo mocnego Luisa Peni w jednej z ostatnich walk. Nijaki dotychczas Mullarkey będzie musiał wznieść się na wyżyny swoich możliwości, by w tym pojedynku nie zostać zdeklasowanym. Przewidywany według mnie scenariusz, to stopniowe rozbijanie Mullarkeya w stójce i wykończenie zmęczonego obrażeniami rywala w jednej z dostępnych płaszczyzn. Najprawdopodobniej wydarzy się to w stójce, bowiem jak wybuchowym zawodnikiem jest Khama Worthy, przekonaliśmy się w kilku jego ostatnich pojedynkach. Jeśli miałbym upatrywać gdzieś szans underdoga w tym starciu, to byłby to parter i np. duszenie zza pleców, którym niepozorny Australijczyk zaskoczył kilku z pośród swoich dotychczasowych przeciwników. Mój typ: Khama Worthy przez nokaut, runda 2.
Kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Worthy: 1.66
Mullarkey: 2.09
Michał Oleksiejczuk vs. Modestas Bukauskas
Filip: Powracający po dłuższej przerwie Michał Oleksiejczuk zmierzy się z Modestasem Bukauskasem. Obaj zawodnicy w swoich ostatnich występach zostali pokonani przez Jimmy’ego Crute’a. Jedyna różnica polega na tym, że Oleksiejczuk został poddanym, a Bukauskas znokautowany. Stylistycznie dla „Lorda” ten rywal będzie idealny po serii dwóch porażek. Panowie preferują walkę w stójce i obaj lubią kończyć rywali przez nokaut.
Oleksiejczuk głównie bazuje na ciosach rękami, posiadając przy tym bardzo ładną technikę i sporo luzu, a to właśnie ciosy bite z luzu najczęściej nokatują. Do tego ładnie porusza się po klatce i dysponuje dobrym kardio. Oczywiście Litwin to też zawodnik bazujący na mocnej stójce, ale jednak technicznie nie dorównuje w tej płaszczyźnie „Lordowi”. Właśnie dlatego Michał będzie zapewne wywierał presję mieszając ciosy proste, z uderzeniami pod prawy łokieć rywala na wątrobę. Bukaskas jest oczywiście groźny i może zaatakować jakimś wysokim kopnięciem czy łokciem, lecz uważam, że nie poradzi sobie z presją „Lorda” i jego dobrą pracą bokserską.
Czy w akcie desperacji, gdy w stójce nie będzie szło Bukauskas rzuci się po obalenie? Nie sądzę, ale nawet jeśli uzna, że skoro w dwóch poprzednich walkach właśnie tam nie radził sobie Oleksiejczuk, to obalenie wcale nie będzie takie proste. Litwin to nie Jimmy Crute, a i Michał pracował bardzo mocno nad aspektami, które zawiodły w poprzednich walkach. Jedyną niewiadomą jest właśnie forma po takiej przerwie. Zobaczymy jak ona wpłynie na starszego z braci Oleksiejczuków. Mimo tej niewiadomej wyraźnym faworytem jest „Lord” ze względu na to, że Modestas Bukauskas jest idealny rywalem pod grę Polaka. Mój typ: Michał Oleksiejczuk KO/TKO w 2 rundzie.
Kursy na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Olesiejczuk: 1.57
Bukauskas: 2.25
Chcesz obstawiać gale UFC, KSW, FEN czy Oktagon MMA? Zajrzyj koniecznie TUTAJ lub kliknij w banner poniżej.