Sean O’Malley klarownie udowodnił, kto był dziś lepszy. Marlon Vera został rozbity do jednej bramki.
Runda 1:
Panowie zaczęli od przyruchów. Mistrz okopywał wykroczną nogę. Dystansował frontalnymi kopnięciami. Vera nie rwał się do ataku. Czekał na odpowiedni moment. O’Malley coraz częściej wchodził z ciosami. Punktował prostymi. Obijał korpus.
Runda 2:
Amerykanin dołożył obrotowe kopnięcia. Vera pozostawał bierny. Skorzystał z pojedynczych akcji, jak niskie kopnięcia, ale generalnie toczył bój na zasadach rywala. Amerykanin nagle wystrzelił kolanem. Wstrząsnął oponentem. Zamykał na siatce. Pretendent w opałach. Przyjmował cios za ciosem. Świadomość wróciła, ale widmo nokaut dalej wisiało w powietrzu.
Runda 3:
„Suga” bił z różnych kątów. Rozpracował Marlona. Był czujny. Nie dawał się zaskoczyć. Vera próbował zrywami dojść do głosu. Przyjmował mocne uderzenia czempiona. Nie mógł znaleźć sensownego sposobu na świetną dyspozycję Amerykanina.
Runda 4:
„Chito” zaryzykował. Rzucił się z ciosami – bezskutecznie. Stójkowy koncert mistrza trwał w najlepsze. Dystansował prostymi i przepuszczał ataki. Vera znów nic nie zmienił w przebiegu pojedynku.
Runda 5:
O’Malley zamykał na siatce. Bombardował rywala. Bezlitośnie karcił pretendenta. Zachowywał przy tym czujność i nie pozwolił na nawet chwilę rozkojarzenia.
Sędziowie punktowali 50-45, 50-45, 50-44.