Paulo Costa wrócił – i to w stylu, jakiego od niego oczekiwano. Choć brakowało nokautu, to „Borrachinha” pokazał wszystkie swoje najmocniejsze strony, rozbijając twardego Romana Kopylova przez trzy rundy ciężkiej walki. Brazylijczyk wrócił na zwycięski szlak, a po walce – w wywiadzie wyzwał do klatki… Khamzata Chimaeva.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Runda 1:
Zaczęło się bez ceregieli – bez dotknięcia rękawic, bez spojrzeń, tylko od razu ogień! Costa ruszył jak czołg, z ciosami i kopnięciami, które miały rozbić gardę Kopylova. Rosjanin nie pozostał dłużny – lewy sierp podkręcił tempo, a prawy Costa dosłownie go zatrzymał. „Borrachinha” pracował nad nogą przeciwnika, ale to uderzenie na tułów i potężny prawy zrobiły największe wrażenie – Kopylov padł na kolano, tracąc ochraniacz na szczękę! Costa zasypał go ciosami, a Herb Dean przerwał akcję tylko po to, by oddać ochraniacz… który Kopylov przyjął, a potem od razu oddał ciosem! Ale to Brazylijczyk miał przewagę – moc, presję, rytm.
Runda 2:
Costa razu poszedł po swoje – ciosy na korpus, potężne prawe, łamiące tempo kopnięcia frontalne. Kopylov starał się odpowiadać, ale każdy jego ruch spotykał się z twardą kontrą. Costa wyglądał jakby chciał uderzyć wszystko naraz – głowę, żebra, nogi. Kopnięcia, ciosy z prawej ręki Brazylijczyka. Mimo to Rosjanin się nie łamał – jakby miał coś do udowodnienia. Ale to Costa był królem tej rundy – spokojny, wyrachowany, niszczący.
Runda 3:
Trzecią rundę Costa rozpoczął jak dowódca – spokojnie, ale z ogniem w oczach. Kopylov próbował blitzów, kilka razy wszedł czysto, ale Brazylijczyk miał odpowiedź na wszystko. Prawa ręka, kopnięcia, duszące presję. Mocny cios Rosjanina. Kopylov rzucił się do ataku – i znów został zatrzymany uderzeniem w wątrobę. Costa próbował nawet klinczu i kolana, by złamać go definitywnie. W końcówce – overhand prosto na brodę Rosjanina! Kopylov się nie przewrócił, ale wyglądał jakby zawiał nim wiatr. Co za twardziel! A Costa? Pewny, dominujący, brutalny. Jak za dawnych lat.
Paulo Costa pokonał Romana Kopylova jednogłośną decyzją (2x 30-27, 29-28) i przerwał swoją serię porażek. „Borrachinha” wyglądał fizycznie jak potwór i wrócił mentalnie silniejszy niż kiedykolwiek.