Bardzo interesujące fakty wyszły na światło dzienne tuż po mistrzowskim pojedynku pomiędzy Francisem Ngannou oraz Cirylem Gane’em. „Predator” niedługo przed UFC 270 nabawił się poważnej kontuzji, jednakże mimo to postanowił wyjść do walki.
Konfrontacja pomiędzy Francisem Ngannou (17-3) oraz Cirylem Gane’em (10-1) to coś, na co kibice ostrzyli sobie zęby już od dawna. Wpływało na to kilka czynników – przede wszystkim mistrzowska ranga starcia, lecz pikanterii dodawało także to, iż w przeszłości razem trenowali. Finalnie „Predator” pokazał się z lepszej strony, wypunktowując Francuza na pełnym dystansie.
Zobacz także: UFC 270: Francis Ngannou zdominował zapaśniczo Ciryla Gane i pozostał na tronie wagi ciężkiej
Tuż po zakończonej walce, Ngannou wyjawił ciekawe informacje rozmawiając z Joe Roganem jeszcze wewnątrz klatki. Niecały miesiąc przed galą nabawił się urazu, jednakże mimo tego postanowił nie rezygnować z przystąpienia do batalii.
(…) Jakieś trzy tygodnie temu uszkodziłem sobie kolano. Całkowicie zerwałem więzadło boczne i naruszyłem przednie. Przez moment chciałem wycofać się z tej walki, ale nie mogłem zaakceptować odwrotu. Musiałem się pokazać i przypomnieć ludziom, że jestem mistrzem.
Dla Ngannou była to pierwsza obrona mistrzowskiego trofeum, które zdobył w marcu minionego roku. Zmierzył się wówczas z uznawanym za jednego z najlepszych ciężkich, Stipe Miocicem (20-4), ostatecznie piekielnie ciężko nokautując go przed końcem drugiej odsłony, czym odpłacił mu się za przegraną sprzed lat.
Źródło: YouTube/UFC – Ultimate Fighting Championship