Mowa o Fabricio Werdumie, rocznik ’77, pogromcy naszego Marcina Tybury z 2017 r., który ostatnią walkę zanotował niemal równo dwa lata temu. Na gali UFC 250 według planu na karcie walk czeka na niego jego równolatek – Alexey Oleynik, który jednak w ostatnim czasie startował regularnie. Podczas gdy w Polsce spieramy się o to, czy odbędą się wybory prezydenckie, dla nas, fanów MMA, ważniejsze chyba wydają się losy gali w Sao Paulo, zaplanowanej na 9 maja.
Fabricio Werdum nie mógł walczyć z powodu dwuletniego zawieszenia ze strony Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) i koniec kary nastąpił dla niego w najgorszym możliwym momencie – teraz sytuacja na świecie dalej wiąże mu ręce. Branża sportów walki znalazła się w zawieszeniu i nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kiedy pierwsza poważna gala będzie mogła zostać bez przeszkód przeprowadzona, czy to w studio, czy w hali bez publiczności, czy to, na co najbardziej czekamy – przy skandujących nazwiska swoich idoli kibicach. Dana White poinformował w marcu o odwołaniu gal w Londynie, Columbus i Portland, jednak Werdum spekuluje, że sytuacja na świecie nie ustabilizuje się też do jego oficjalnej daty powrotu, liczba zakażonych wciąż będzie rosła, a wydarzenie w Brazylii może podzielić losy gal w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
Jego stanowisko w ostatnim wywiadzie dla AgFight jest pełne determinacji, głodu walki i mimo wszystko nadziei, że może się myli:
Zawalczę w maju, bez względu na to, jakie będą warunki: zamknięte drzwi, ograniczony zespół czy pełna hala
– „Vai Cavalo” nie chce już tracić więcej czasu. Brazylijczyk nawiązuje w swojej wypowiedzi do ostatniej gali w Brasilii, która odbyła się bez udziału publiczności.
Weteran powiedział także o swojej codziennej rutynie treningowej przy ograniczonych możliwościach związanych z kwarantanną:
Mieszkam w LA, ale obecnie jestem w Big Bear, górskim kurorcie nieopodal. Wziąłem ze sobą swoją rodzinę, a mój mistrz Rafael Cordeiro pomaga mi przez Skype. Daje instrukcje, a mój brat trzyma dla mnie poduszki. Biegam też po górach i tylko pod górę. Znajduję sposób, żeby się zaadaptować. Jednego dnia trenuję w sypialni, drugiego w garażu. To nigdy nie będzie takie samo, zwłaszcza jiu-jitsu, ponieważ brakuje mi maty. To trudna sytuacja dla nas wszystkich. Mam nadzieję, że mój przeciwnik ma podobnie.
Dodajmy, ostatnie zdanie powiedział, serdecznie się śmiejąc, więc nie jest to pobożne życzenie typowego Janusza, wypatrującego z okna, czy sąsiad, aby na pewno ma gorzej. A tutaj omawiany obrazek z treningu:
Przypomnijmy, fighter w klatce ostatni raz pojawił się 17 marca 2018 r., kiedy to lepszy okazał się Alexander Volkov, nokautując przeciwnika w czwartej rundzie. Wcześniej, w 2017 r. Werdum szybko poddał Walta Harrisa i jednogłośnie wypunktował Marcina Tyburę. Były mistrz wagi ciężkiej, przed wyrokiem, miał spotkać się z Oleynikiem w Moskwie, na jego ziemi, więc czy tym razem do starcia dojdzie w Brazylii?
Werdum chce walczyć najszybciej, jak się da, niezależnie od miejsca, choć podkreśla, że w Sao Paulo ma dużo znajomych i fanów. W wieku 42 lat czas nabiera dla niego innego znaczenia, niż byłoby to jeszcze kilkanaście lat temu. Sportowiec skupiał się w ostatnim czasie na rodzinie i innych aktywnościach zawodowych, np. prowadzeniu seminariów czy komentowaniu. Nie dopuszcza do siebie słowa „emerytura”, podkreślając, że jest w dobrej formie i czas sprawności zawodnika w dzisiejszych czasach znacząco się wydłuża i nie stawia przed sobą jednoznacznej daty końca kariery, mówiąc, że doskonałym przykładem jest tutaj Randy Couture, który zawalczył jeszcze w wieku 46 lat.
Autor: Adam Zalewski
Źródła: agfight.com.br, bloodyelbow.com, instagram.com