- Witaj Sylwestrze. Jesteś osobą dość popularną w środowisku mieszanych sztuk walki, pomimo swojego młodego wieku. Jesteś głównie postacią kojarzoną dzięki programowi MMAster. Czy popularność zdobyta w tym programie pomaga Ci w negocjacjach z organizatorami?
Witam serdecznie. Wizytę w programie uważam za miły okres w mojej karierze i w jakimś stopniu przyczynia się do organizowania moich walk. „Popularność” to zbyt mocne słowo jak dla mnie, ale wydaje mi się, że pomaga mi to w małym stopniu do rozmów moich trenerów z organizatorami gal MMA w kwestii moich walk. Jak na tę chwilę nie narzekam na ilość pojedynków, ponieważ stoczyłem ich cztery w roku, co w zupełności mi wystarcza.
- Czy masz już zaplanowaną następną walkę?
Z tego co mi wiadomo moja następna walka jest planowana na początek lutego, nie wiadomo jeszcze na jakiej gali, także za dużo Wam nie powiem. Mam nadzieję, że niedługo będę znał więcej szczegółów.
- Jak rozpoczęła się Twoja przygoda ze sportami walki?
Moja przygoda z MMA rozpoczęła się, gdy miałem 18 lat w Augustowie u Pana Artura Łapińskiego. Stawiałem u niego swoje pierwsze kroki w tym sporcie. Na początku traktowałem to jako hobby i nigdy by mi nie przyszło do głowy, że mógłbym kiedyś walczyć zawodowo. Gdy poszedłem studiować do Olsztyna, zapisałem się do klubu Arrachion, w którym aktualnie trenuje i stoczyłem tu swoje pierwsze pojedynki na zawodach amatorskich, a następnie zacząłem stawiać małe kroki w walkach zawodowych i tak to wszystko powoli się układa jak na razie.
- Czy masz jakiegoś idola, osobę na której się wzorujesz w sportach walki?
Powiem krótko Michał Szuliński.
- Co byś podał jako przyczynę Twojej ostatniej porażki? Zła taktyka, błąd techniczny?
Wina leży tylko i wyłącznie po mojej stronie. Wszyscy z mojego klubu wykonali świetną pracę ku temu, abym tę walkę wygrał, ale przez samego siebie, a dokładnie przez niestosowanie się do zaleceń narożnika podczas walki przegrałem. Zawinił także karygodny błąd techniczny, którego nie powinienem popełnić, a dokładniej było to zostawienie głowy nie tam, gdzie trzeba. Tych błędów już nigdy nie popełnię – zostały wyciągnięte wnioski i pracujemy dalej, aby iść cały czas do przodu.
- Wracając do programu MMAster. Podobała Ci się atmosfera programu? Jak oceniasz jego poziom, innych uczestników?
Program MMAster był super przeżyciem i będzie mi się to kojarzyć bardzo miło. Nabrałem tam dużo doświadczenia oraz miałem okazję posparować z nowymi zawodnikami. Jak na pierwszą edycję, myślę, że wypadła ona przyzwoicie, aczkolwiek ze strony technicznej mogłoby to wyglądać trochę lepiej. Poziom uczestników uważam za wysoki i z pewnością większość z nich zobaczymy na zawodowych galach. Atmosfera w programie była luźna, przynajmniej tak mi się wydawało. J Każdy miał szacunek do siebie i to było fajne. Jedyna osobą, która odróżniała się od wszystkich był Emil Różewski, jest asem. J
- Wiem również, że przed rozpoczęciem zawodowej kariery, trenowałeś w Sportscenter Kops u Berta Kopsa. Czy uważasz, że dzięki temu zrobiłeś duży postęp, czy wyjechałeś tam w celu szlifowania swoich umiejętności?
To prawda. Dzięki uprzejmości Wojciecha Szulińskiego, który zapewnił mi tam pracę oraz dach nad głową, mogłem trenować w gymie Berta Kopsa w Amsterdamie oraz w klubie Melvina Manhoefa. Pojechałem tam po to, aby trenować, sparować z innymi zawodnikami i nabierać bardzo cennego doświadczenia, co potem zaowocowało w programie MMAster. Byłem tam 6 tygodni i naprawdę dużo mi to dało, jeśli chodzi o mój rozwój sportowy.
- Odnosząc się jeszcze do Twojego wyjazdu do Holandii. Jak oceniasz Gegarda Mousasiego i co zrobiło na Tobie największe wrażenie w jego osobie? Jego stójka, zapasy, parter? Jak wiemy jest bardzo wszechstronnym zawodnikiem, dlatego chciałbym wiedzieć, jak ocenia go osoba trenująca z nim przez pewien czas.
Sparowałem z Gegardem raz w tygodniu, w soboty. Powiem szczerze, że były to naprawdę ciężkie sparingi. Jeśli chodzi o samego Gegarda, to naprawdę byłem pewien podziwu pod względem jego umiejętności, jak i wyszkoleniu technicznemu. Nie miałem nic do gadania w żadnej płaszczyźnie. Przez pewien moment miałem wrażenie ze czyta mi w myślach i wie co zaraz zrobię. Następnie kontrował, taki był jego cel. Byłem z tego wyjazdu bardzo zadowolony i mam nadzieję, że jeszcze tam kiedyś pojadę.
- Jak oceniasz rozwój polskiego MMA, od czasu pojawienia się na scenie Mariusza Pudzianowskiego? Uważasz, że miał duży wpływ na rozwój, czy wręcz przeciwnie, wypaczył opinię ludzi o MMA, bo niektórzy myślą, iż ta dyscyplina nazywa się KSW, a zawodnicy sami by prędzej czy później zdobyli sławę?
Moim zdaniem trochę to pomogło polskiemu MMA, ponieważ Mariusz to bardzo znana postać, która przyciągnęła bardzo dużo osób przed telewizory. Ludzie zaczęli tym się interesować i coraz więcej oglądać, ponieważ ich to ciekawiło. Coraz wiecej młodych ludzi trenuje i to też może być tego powodem. Zawodnicy z KSW zostali bardziej popularni, co też troszeczkę im pomogło. Myślę, że wprowadzenie Mariusza do świata MMA to bardziej interes. Nie wiem, co mógłbym więcej Wam na ten temat powiedzieć. Zapytajcie „ekspertów” – oni mają dużo do powiedzenia.
- Dziękuję za wywiad, życzę powodzenia w następnej walce.
Dziękuję. Pozdrawiam serdecznie ludzi, którzy trzymają za mnie kciuki, trenerów oraz cały klub Arrachion. Dziękuję sponsorowi PitBull za pomoc w przygotowaniach oraz swojej kochanej kobiecie, że jeszcze ze mną wytrzymuje. Pozdrawiam, cześć!
Rozmawiał Hubert Babiarz