Site icon InTheCage.pl

„To, że niekiedy klękam z przemęczenia, to jest właśnie cena mojego szczęścia” – wywiad z Tymoteuszem Świątkiem

„To, że niekiedy klękam z przemęczenia, to jest właśnie cena mojego szczęścia” – wywiad z Tymoteuszem Świątkiem

(Grafika: Marek Romanowski/inthecage.pl)

Jeden z najbardziej charyzmatycznych polskich zawodników, numer dwa polskiego rankingu kategorii koguciej. Jego najbliższy pojedynek to starcie z Gerardem Linderem na gali Fight Exclusive Night 2, która odbędzie się 8 marca na wrocławskim stadionie w Klubie Biznesowym & Diamentowym. 

Trenuję tylko w Bochni w klubie Fightman. Nie jeżdżę nigdzie, ponieważ tu mam wielu sparingpartnerów i poza tym jestem uwiązany pracą.

Jeszcze nie wiem jak będę z nim się bił,  oczywiście będę w stójce toczył wymianę,  bo to jest MMA a nie grappling. Przy okazji sprawdzę swoje umiejętności stójkowe, których za wiele nie ma, ale są skuteczne. Na pewno nie planuję żałosnego poddania w pierwszej minucie.

Ja jestem na swój sposób uniwersalnym zawodnikiem MMA, myślę, że jestem w stanie  dostosować się do walki podczas niej. Z Marcinem Lasotą o tym zapomniałem, realizowałem chujowy plan i przegrałem.

Ciężko mi na to odpowiedzieć, bo ja tylko przeczytałem w Internecie o tym.  Nic więcej. Nie miałem konkretnej propozycji od PLMMA.  To były tylko plany, których nie udało się zrealizować, a ja szczerze nie wiem dlaczego.

Federacja Soul FC zapłaciła mi 6 razy więcej za walkę z Marianem Kotlarem, niż MMA Attack za Lasotę. Podkreślam 6 razy więcej.

Super, zauważyłem, widzę, doceniam. Muszę teraz dopilnować, by być zawsze szczery przed kamerami, nie kłamać, nie udawać kogoś innego, nie opowiadać niestworzonych historii. Być naturalnym. Ale również nie mogę ryzykować takim pojedynkiem, jaki dostałem od PLMMA, z debiutującym zawodnikiem. Odczułem to w roku 2012, jak po mnie kurwy hejterowskie jeździły za to, że walki brałem z  dnia na dzień, z początkującymi zawodnikami.

Nie ma opcji, nie będę ryzykował, skoro ja na co dzień mam 66 kg a niektórzy głupcy jebią w dół po 15 kilo, żeby mieć 66 kg.  Szkoda żebym się podstawiał takiemu. Poza tym to ja mam tłuszczyku na sobie, samego na brzuchu z 4 kg. Jakbym dostał dobre,  ale to naprawdę dobre pieniądze, to jestem w stanie po lekkim przemęczeniu zejść do 57 kilogramów, ale po co?

Szczerze? Niekiedy mam przejebane. Ale wiesz, jestem szczęśliwy, mam dobrą prace, wspaniałą kobietę i robię karierę, mam pieniądze. To, że niekiedy klękam z przemęczenia, to mówię sobie, że to jest właśnie ceną mojego szczęścia i nie regeneruje się, tylko bije się dalej na treningach, wstaję dość wcześnie, spotykam się często z moją dziewczyną. Może kiedyś ucierpi moje zdrowie za ten brak regeneracji, ale jak wcześniej umrę, to przynajmniej będę miał szczęśliwe życie, takie jak teraz.

Ja bardzo dobrze wspominam gale organizowane przez Coloseum. Mimo iż w Zakopanem obiecane miałem 2000 zł – nie dostałem nic.  Śmieszne, chore, ale ja byłem szczęśliwy,  że wygrałem, że była ze mną moja Asia i że w tym czasie zapytałem czy chce być moją dziewczyną – zgodziła się. A poza tym, to jak któryś z tych zawodników poczuł lekki dyskomfort w okolicach intymnych z powodu, że dym mu w oczka dmuchał, to znaczy, że jest miękkim chujem robionym, a nie jest wojownikiem. Mi tam nic nie przeszkadzało.  

Plany po FEN? Dużo propozycji, a słowo, nie chce opowiadać czegoś czego jeszcze nie ma na co najmniej 50%. Plan jest taki, że do wakacji mamy postawić 2 domy i wybić 2 fundamenty pod kolejne, w pracy u Zbyszka z Adrianem, Cześkiem i może Łukaszem. Do tego po pracy treningi oczywiście. W weekendy planuję jeździć z moją kochaną dziewczyną po kolejnych ALMMAch i być przy tym jak ona wygrywa kolejne walki,  zdobywa tytuły. A i jeszcze do szkoły muszę też od czasu do czasu iść, bo w tym roku nareszcie kończę szkołę średnią. Prywatną oczywiście i nikt mi już nie powie, że brakuje mi jakiegoś wykształcenia.   

Dobranoc, kończę, bo wstaję za parę godzin. Pozdrawiam.

Rozmawiał Piotr Jagielski

Exit mobile version