Site icon InTheCage.pl

Ciryl Gane vs. Alexander Volkov main eventem jednej z czerwcowych gal UFC

Ciryl Gane vs. Alexander Volkov main eventem jednej z czerwcowych gal UFC

źródło: ufc.com | grafika: InTheCage.pl

Jak donosi ESPN, trwają prace nad zestawieniem interesującego pojedynku na szczycie królewskiej dywizji UFC, którego wynik będzie miał spory wpływ na to, kto znajdzie się przynajmniej w bezpośrednim sąsiedztwie pozycji pierwszego pretendenta do pasa mistrzowskiego.

Według Bretta Okamoto z ESPN, UFC pracuje nad zestawieniem dwóch znakomitych ciężkich: Ciryla Gane (8-0) i Alexandara Volkova (33-8). Ich starcie miałoby odbyć się na gali zaplanowanej na 26 czerwca, w nieznanej – póki co – lokalizacji. Co ważne – walka będzie również main eventem tego wydarzenia. Obie strony doszły już do porozumienia w kwestii pojedynku, zatem oficjalnego ogłoszenia możemy spodziewać się lada dzień.

Zobacz także: Sprzęt dla zawodowców WarHouse – wykorzystaj rabat!

Niepokonany Ciryl Gane świetnie sprawuje się w barwach UFC. Jago aktualny rekord w największej organizacji MMA na świecie to pięć zwycięstw, a na liście pokonanych przez Francuza widnieją takie nazwiska, jak były mistrz wagi ciężkiej UFC – Junior Dos Santos oraz uważany przez wielu za nadzieję tej dywizji – Jairzinho Rozenstruik. Co prawda jeszcze dwa tygodnie temu mówiło się, że Gane prawdopodobnie zawalczy z Derrickiem Lewisem, ale najwyraźniej organizacja zmieniła zdanie i postanowiła zestawić młodego i ambitnego zawodnika z Europy z Volkovem.

Pochodzący z Moskwy „Drago” ma za sobą wzloty i upadki w barwach UFC, które reprezentuje od 2016 roku. Rosjanin sukcesywnie jednak pracuje na to, aby dostać szansę walki o pas mistrzowski. Z dziewięciu walk stoczonych dla UFC Volkov zwyciężył w siedmiu, pokonując między innymi Stefana Struve, Fabricio Werduma oraz w ostatnim starciu (6 lutego tego roku) Alistaira Overeema.

Czy pozostawienie Derricka Lewisa bez zaplanowanej walki oznacza, że to właśnie on będzie rywalem świeżo upieczonego mistrza wagi ciężkiej, Francisa Ngannou? Być może!

źródło: ESPN

Exit mobile version