Pandemia koronawirusa wywróciła cały świat do góry nogami. Początkowo wszystkie gale były odwoływane, przez co zawodnicy nie byli w stanie walczyć, a co za tym idzie – zarabiać. Teraz, gdy obostrzenia lekko się rozluźniły, dopuszczalne jest organizowanie wydarzeń, jednak póki co bez udziału publiczności. Wielu fighterom przeszkadza brak skandujących ich nazwisko tłumów, aczkolwiek nieliczni uznają to za pozytywny aspekt. Jednym z takich sportowców jest były tymczasowy mistrz kategorii lekkiej, Dustin Poirier.
Dustin Poirier niedawno stoczył bardzo dobry bój z Nowozelandczykiem, Danem Hookerem. Cały event miał miejsce w obiekcie UFC Apex, w Las Vegas. Z powodu obostrzeń, i to wydarzenie musiało się odbyć bez udziału publiczności.
„Diamentowi” brak tłumów zasiadających na trybunach wcale nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – jak sam przyznał w rozmowie z ESPN, już zawsze chciałby walczyć właśnie na takich warunkach.
Jeśli mógłbym wybrać, walczyłbym w taki sposób do końca kariery. Podczas ostatniego pojedynku czułem, że jestem tam tylko ja i Dan. Dzięki temu byłem bardzo skupiony i naprawdę mi się to podobało. Żadnych bodźców zewnętrznych – dosłownie niczego, co mogłoby nas rozpraszać. Czysta walka, a to coś, co zdecydowanie robię najlepiej.
Starcie z 27 czerwca było dla Dustina powrotem do klatki po zeszłorocznej porażce z niepokonanym dotychczas Khabibem Nurmagomedovem. Wygrana zapewniła 31-latkowi awans w oficjalnej klasyfikacji dywizji lekkiej UFC, dzięki czemu wskoczył na 2 lokatę, jednocześnie spychając z niej Tony’ego Fergusona.
Zobacz także: Jorge Masvidal vs. Kamaru Usman w planach na UFC 251: „Kontrakty na walkę zostały podpisane”
Źródło: BJPENN.com