Trzecia batalia pomiędzy Dustinem Poirierem oraz Conorem McGregorem zwieńczyła minioną już galę UFC 264. Choć ostatecznie batalia nie zakończyła się w satysfakcjonujący dla wszystkich sposób, to „Diament” sięgnął po kolejny triumf, wychodząc na prowadzenie w bezpośredniej konfrontacji.
Mając na uwadze medialność tego wydarzenia, szefostwo chciało być gotowe na każdą ewentualność. W tym celu przygotowano zawodnika rezerwowego do walki wieczoru, który miałby wejść do gry, gdyby któremuś z bohaterów stało się coś na ostatniej prostej. Tym razem wybór padł na byłego czempiona – Rafaela dos Anjosa (30-13).
To, że Brazylijczyk nie pała sympatią do „Notoriousa”, wiadomo nie od dziś. Kamery UFC uchwyciły nawet krótką scenkę, podczas której doszło do scysji pomiędzy nimi, tuż przed eventem z numerem 264. Ostatecznie jego usługi nie były konieczne – zarówno Conor McGregor (22-6), jak i Dustin Poirier (28-6) pojawili się w oktagonie. Dla Irlandczyka nie była to jednak udana noc. Ten pod koniec pierwszej odsłony doznał poważnej kontuzji, która może wyeliminować go z gry na bardzo długi czas.
Zobacz także: UFC 264: Kontuzja McGregora! Poirier ponownie wygrywa [WIDEO]
Mając na uwadze to, do czego doszło przed walką Brazylijczyka z McGregorem, 36-latek nie mógł przepuścić okazji, by skomentować uraz byłego, podwójnego mistrza.
When I BROKE my foot before our fight this guy made fun of my injury…and continued to do so for years. Taste your own medicine and humble up. https://t.co/wRuBPlrzkt
— Rafael dos Anjos (@RdosAnjosMMA) July 11, 2021
„Kiedy złamałem stopę przed naszym starciem, ten koleś się z tego naśmiewał… i robił to przez kilka lat. Zasmakuj swojego własnego lekarstwa i spokorniej.”
Do ich konfrontacji miało dojść ponad pięć lat temu. Dos Anjos był wówczas napędzony pięcioma triumfami z kolei, więc kto wie, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby nie pewne przeciwności losu. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – zamiast tego, „Notorious” zmierzył się wtedy po raz pierwszy z Natem Diazem (20-13), a ich krwawe boje na zawsze zapisały się na kartach historii.
Źródło: Twitter/Rafael dos Anjos