Wygląda na to, iż Michael Chiesa nie zamierza tracić czasu. Ostatni, nieudany występ na tyle podrażnił jego sportową ambicję, że do oktagonu ma powrócić już 20 listopada. Nie zamierza jednak iść na skróty, mierząc się z niepokonanym dotychczas, Seanem Bradym.
Michael Chiesa (17-5) dostał się do największej organizacji MMA na świecie po zwycięstwie w jednej z edycji The Ultimate Fighter. Choć zdażyło mu się kilka potknięć, większość razy święcił sukcesy. Po raz ostatni zameldował się w tamtejszej klatce, w sierpniu, gdy podczas gali z numerem 265, skrzyżował rękawice z Vicente Luque (21-7-1). Starcie to jednak zdecydowanie nie może uznać za udane. Popularny „Maverick”, nie mając większych szans, został złapany i poddany już w inauguracyjnej odsłonie, co przerwało jednocześnie jego wcześniejszą serię czterech zwycięstw.
Zobacz także: Brad Riddell kontra Rafael Fiziev w planach na grudniową galę UFC
Sean Brady (14-0) w zawodowstwie nie zaznał jeszcze goryczy porażki. Miniony pojedynek stoczył w marcu, gdy mierząc się z Jakiem Matthewsem (17-5), ostatecznie zmusił go do odklepania w trzeciej rundzie. Od tego czasu był jeszcze dwukrotnie zestawiany z Kevinem Lee (18-7), natomiast z różnych powodów, walka ta nie doszła do skutku. Ostatnimi czasy borykał się z problemami ze stopą, także najwyraźniej wszystko zmierza już w dobrym kierunku i ten jest w stanie przystąpić do kolejnego boju.
Źródło: MMA Junkie