Wraca do nas blog Maćka Linke. Tym razem „DeZoo” będzie pisał o wyjeździe do Stanów, gdzie będzie startował na Mistrzostwa Świata NAGA. Serdecznie zapraszamy do czytania.
Wspominałem już, że nienawidzę podróżować. Nie chodzi wcale o przebywanie w innym miejscu, z dala od domu, bo był bym próżny mówiąc, że nie jest ekscytującym przeżyciem znaleźć się w miejscu, które jeszcze parę lat temu znałem tylko z kadrów filmów wyświetlanych w kinach. Myślę tu raczej o procesie przemieszczania. Pakowanie się, godzinna droga na lotnisko, oczekiwanie na pierwszy samolot, lot, międzylądowanie, znów lotnisko, no i kilkugodzinna próba zaśnięcia w ciasnej przestrzeni zwanej miejscem pasażera, na koniec aklimatyzacja, która tym razem najbardziej doskwiera. New Jersey przywitało nas śniegiem. Fakt, że jednodniowym, ale był to wyraźny znak, że krótkie spodenki zostają w torbie. W USA czuję się jak u siebie, może nawet i lepiej. Plinio Cruz już czekał na nas na lotnisku. Widok dawno nie widzianego przyjaciela cieszy podwójnie, gdy już na pierwszy rzut oka widać, że jest w formie przed mającą odbyć się w pierwszy weekend naszego pobytu walką.
Na sali ekipa Gold Teamu czekała by pokazać nam czego nauczyli się od naszego ostatniego pobytu. Mogłem też na własnej skórze przekonać się czego nauczyłem się ja. Pierwszy w życiu sparing MMA stoczyłem w Brazylii w 2003 roku z Luisem Azeredo, wtedy już posiadaczem brązowego pasa bjj i utalentowanym zawodnikiem muay thai. ‘Joker’ od dwóch lat mieszka w Newarku, więc z każdym moim przyjazdem tutaj staram się wyciągnąć jak najwięcej od tego Mistrza. A on boleśnie tłumaczy mi dlaczego walczył dla Pride czy Bellatora i jakim sposobem pokonał Andersona Silve. Dla mnie jest niesamowity. Mam nadzieję, że razy cięgi i uderzenia wyjdą mi na dobre.
Pobyt tutaj to też dla mnie wypoczynek, głowa się resetuje a ja mogę nadrobić zaległości filmowo lekturowe. Na ten wyjazd przygotowałem trzeci sezon „Gry o Tron” (dawno pochłonięty, ale obiecałem bratu, że będę mu towarzyszył w oglądaniu), „Czarne Żagle” i „Muszkieterów”. Z książek postawiłem na klasykę Howardowskiego „Conana”.
Ps. Dziś walka Plinia więc trzymajcie mocno kciuki, a jutro zasiądziemy do wielkanocnego stołu (Manolo gotuje żurek). Więc wszystkim życzę zdrowych i spokojnych świąt w gronie najbliższych.