Site icon InTheCage.pl

Rafał Haratyk zrezygnuje z walk dla Ares FC?

Rafał Haratyk zrezygnuje z walk dla Ares FC?

Facebook/Ares FC, ACA MMA

Sytaucja dotycząca rzekomego zażywania zakazanych substancji przez Rafała Haratyka ciągnie się już miesiącami i nadal nie widać końca. Zawodnik jest już sfrustrowany, dlatego postanowił wystosować bardzo obszerny komentarz.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Polityka antydopingowa we francuskim Ares FC jest bardzo restrykcyjna. W momencie, kiedy jakiś zawodnik zostanie przyłapany, spodziewać się może długiego zawieszenia. Ponadto, oficjele organizacji cofają także wygrane walki, zamieniając je na przegrane, a nie na no contest, jak jest to praktykowane w wielu innych promocjach.

Rafał Haratyk (16-5-2) po raz pierwszy zawalczył pod tamtejszym szyldem w styczniu tego roku, momentalnie podchodząc do mistrzowskiej konfrontacji z faworyzowanym Abdoulem Abdouraguimovem (16-1). Choć Polak dyktował warunki przez lwią część pojedynku, ostatecznie uległ „Lazy Kingowi”, zostając poddanym dosłownie w ostatnich sekundach piątej rundy. To jednak nie koniec pasma pechowych zdarzeń…

Chwilę po występie, na światło dzienne wypłynęły wieści, jakoby Haratyk został przyłapany na stosowaniu nielegalnych substancji. Komentarz w tej sprawie momentalnie złożył jego menadżer – Artur Gwóźdź, podkreślając, iż nieustannie czekają oni na wyniki z drugiej próbki.

Zobacz także: Rafał Haratyk posądzony o stosowanie dopingu? Mamy komentarz menadżera

Czas mija, a rezultatów jak nie było, tak nie ma, więc milczenie przerwał także i główny zainteresowany. Reprezentant DAAS Berserker’s Team Bielsko-Biała wydał bardzo obszerne oświadczenie, w którym opisuje, jak sytuacja wyglądała z jego perspektywy. Co ważne – na koniec zastrzegł także, że jeżeli przedstawiciele organizacji realnie zdecydują się zawiesić go na okres dłuższy niż sześć miesięcy, ten z całą pewnością poszuka nowego pracodawcy.

„Witam serdecznie.

Jakiś czas temu wybuchła nie lada aferka po mojej mistrzowskiej walce dla Ares FC (w tylu portalach naraz jeszcze o mnie nie pisano), że zostałem złapany na dopingu. Już od samego początku sprawa ta była podejrzana. Postaram się krótko opisać jak to wyglądało z mojej perspektywy, gdyż ciągnie się to niemiłosiernie długo, a dalej rozwiązania sprawy brak.

Zaraz po walce pobierano ode mnie mocz przez francuską organizację antydopingową AFLD. Pobrano w tym samym czasie dwie próbki A i B, nie było odstępu czasu pomiędzy nimi, więc wydaje się, że badanie próbki B już trochę mija się z celem. Zostałem poinformowany, że jak do miesiąca nie dostanę żadnej informacji o naruszeniu przepisów antydopingowych, to nie ma się czym martwić.

W dniu 15 marca czyli niemalże po 2 miesiącach od walki dostałem maila, a po paru dniach listy od AFLD. Dowiedziałem się wtedy, że naruszyłem przepisy, i że została wykryta u mnie ostaryna. Można tu zaznaczyć fakt, że po 2 miesiącach ewentualna próba wykazania z prywatnie przeprowadzonych badań swojej „czystości” również jest bezsensowna, gdyż komisja automatycznie odrzuci ją ze względu na długi czas od ich badania.

Tutaj może krótko o ostarynie bo nie wszyscy wiedzą co to jest, a „Kowalski” czytający artykuł napisze w komentarzu, że Haratyk chyba już nie chce dzieci żrąc jakieś sterydiany, i że wszyscy zawodnicy koksują.

Otóż ostaryna to popularny SARM, a nie żaden steryd anaboliczny. Jest ogólnodostępny w Polsce choćby w internetowych sklepach z odżywkami. Jest używany i reklamowany przez wielu sportowców. Wykazuje podobno dobre działanie w budowaniu masy i siły mięśni oraz pomaga w kontuzjach stawów. Czyli ogólnie branie go wiedząc, że jest na liście środków zakazanych (bodajże od stycznia 2020 r.) jest bez sensu, tym bardziej, że standardowymi dozwolonymi środkami można uzyskać ten sam, bądź zbliżony efekt.

Wracając do AFLD. Miałem z nimi wideokonferencję na zoomie. W trakcie tej rozmowy poinformowano mnie, że grozi mi, o ile nie udowodnię swojej niewinności, zawieszenie do 4 lat ze względu na naruszenie przepisów. Jedynym logicznym wyjaśnieniem sytuacji skąd ta ostaryna mogła znaleźć się w moim organizmie było zanieczyszczenie któregoś z suplementów diety, które stosowałem w trakcie przygotowań do walki. Wytypowałem taką odżywkę i poprosiłem o możliwość przebadania jej w akredytowanym przez AFLD laboratorium w Polsce. Wielokrotnie mailowo się o tym przypominałem, nawet do sprawy wkroczył Pan Radca Prawny Łukasz Klimczyk, za co mu bardzo dziękuję . Po 3 miesiącach jedynie co strona Francuska odpowiedziała to to, że są w trakcie ustalania zlecenia badania z laboratorium w Polsce. W międzyczasie dowiedziałem się (dzwoniąc osobiście do tegoż laboratorium), że cena takiego badania to 400 euro za każdą odżywkę. Więc jeśli źle wytypowałem mogę liczyć na ogromne koszty prób udowodnienia mojej linii obrony w poszukiwaniu zanieczyszczonej odżywki. Dodatkowo do badania trzeba wysłać paczkę suplementu otwartą jak i oryginalnie zamkniętą z tej samej serii, co wydaje się logicznym, ale też dosyć ciężkim kryterium do spełnienia.

Wracając do samej ostaryny, wykryte stężenie w moczu to 0,3 ng/ml. Niewiele mi to mówiło ale zaczerpnąłem języka i podobno są to bardzo śladowe ilości, które już same w sobie mówią o tym, że nie miała wpływu na przygotowania, i że takie ilości musiały znaleźć się przypadkowo w moim organizmie.

Po tym czasie odwlekania i braku kontaktu z AFLD (w najlepszym przypadku odpisywali po 2 tygodniach) postanowiłem zrezygnować z przyjętej linii obrony i poprosić o karę na podstawie tego, że wykryto znikome ilości ostaryny i tylko ją, z całej gamy zakazanych substancji, która tak jak pisałem wcześniej nie mogła mieć wielkiego wpływu na przygotowania. Wielokrotnie zdarzało się, że producenci odżywek, szczególnie tych na stawy dosypywali ten środek w celu zwiększenia skuteczności działania swoich środków. Podobnie ostaryna bywała wykrywana w mięsie wołowym, więc i w taki sposób mogła się u mnie pojawić.

Zaznaczę również przy okazji, że Ares, jako jedyna ze znanych mi organizacji, daje przegraną po naruszeniu przepisów antydopingowych a nie no contest. Co daje furtkę (nie osądzając oczywiście nikogo), do zabezpieczenia się w przypadku przegranej swojego zawodnika dosypując lub dolewając coś zakazanego swojemu oponentowi. Poza tym uważam, że badania antydopingowe, aby miały sens powinny być wykonywane również w trakcie przygotowywań, po nich, oraz w dniu walki (aby wykluczyć ewentualną powyżej opisaną sytuację), jak ma to miejsce choćby w UFC przez USADA.

Na koniec całego elaboratu, bo jak wiadomo tylko winny się tłumaczy z czystym sumieniem mogę oświadczyć, że świadomie nie stosowałem ostaryny przed walką w Ares FC i czuje się niewinny.

Jeśli zostanę zawieszony na dłuższy okres niż pół roku będę zmuszony zrezygnować z moich startów dla federacji ARES i poszukać nowego pracodawcy.

Dziękuję na koniec za pełne wsparcie w zaistniałej sytuacji mojej żonie, rodzinie, trenerowi, managerowi Arturowi Gwóździowi, KKiW Klepuszewski Klimczyk i Wspólnicy i wszystkim kibicom, od których otrzymałem wiele słów wsparcia.”

Źródło: Facebook/Rafał Haratyk

Exit mobile version