Próba powrotu Nicka Diaza po ponad sześcioletniej przerwie do klatki UFC z pewnością nie zakończyła się dla niego tak, jakby sam sobie tego życzył. Już od samego początku jego oponent – Robbie Lawler, starał się ułożyć starcie pod swoje dyktando. Finalnie „Ruthless” dopiął swego, rozbijając 38-latka.
Zobacz także: UFC 266: Robbie Lawler znokautował Nicka Diaza [WIDEO]
Nick Diaz (26-10) przez lata występów, zyskał ogromną rzeszę kibiców. Jego powrót generował bardzo duże zainteresowanie i na tydzień przed wydarzeniem większość skupiała się właśnie na tym, odsuwając mistrzowskie konfrontacje na drugi plan. Cóż, sama walka nie ułożyła się po jego myśli i finalnie musiał uznać wyższość rywala, padając po ciosach w trzeciej rundzie. Tuż po zakończonej batalii, 38-latek przyznał, że spodziewał się takiego rozwiązania.
Jestem dumny, że przynajmniej dałem show. Wiedziałem, że to nadchodzi. Przed walką miałem dużo stresu, szczególnie związanego z powrotem po takim czasie. Nie mam żadnych wymówek. Długo mnie nie było i wiedziałem, iż to się może wydarzyć. Nie wiem, jak to starcie zostało ustalone. Miałem zmiany w całym zespole menadżerskim i to, jak zostało to dopięte… To była po prostu słaba walka. Ale nie mam żadnych wymówek. Był w świetnej dyspozycji. Wiedziałem, że trochę przeciekam i nie chciałem robić jeszcze większego bałaganu. Cieszę się, że wróciłem. Cieszę się, że dałem dobre show.
Ich spotkanie podczas UFC 266 było drugim w dotychczasowej karierze. Po raz pierwszy zmierzyli się ponad siedemnaście lat temu i wtedy to starszy z braci Diaz był górą, rozbijając Robbie’ego Lawlera (29-15) przed czasem. Ostatnimi czasy coraz częściej jesteśmy świadkami trylogii, więc może i tym razem przedstawiciele amerykańsikego giganta zdecydują się na takie rozwiązanie?
Źródło: YouTube/UFC – Ultimate Fighting Championship