Site icon InTheCage.pl

„Rany zawsze goiły się na mnie jak na zwierzaku” – miniblog Macieja Linke

„Rany zawsze goiły się na mnie jak na zwierzaku” – miniblog Macieja Linke

(fot. zdjęcie z prywatnej kolekcji Maćka Linke/ Pomnik Williama Wallace’a)

Szósta część minibloga z pobytu Maćka Linke w Szkocji. Głównym punktem wyjazdu była sobotnia walka „DeZoo” na gali Immortals

16.02.2014

Minęło już kilka godzin, po walce został już tylko tępy ból głowy wwiercający się aż w głąb duszy. Czego zbrakło? Zimnej krwi i kondycji… Walka od początku prowadzona w szybkim tempie… Cieszą ciosy zadane w stójce, cieszą obalenia (dziękuje Trenerze), jiujitsu, które mnie nigdy nie zawodzi. Dlaczego przegrałem? Po prostu umarłem, Walijczyk był twardy i dużo cięższy – obaleni i kontrola kosztowały mnie dużo sił. Sędzia nie pomagał – nie widząc fauli z jego strony, z mojej przerywając mój dosiad za nieprawidłowy łokieć… Ale nie ma co szukać usprawiedliwienia, powinienem wygrać tą walkę gdy byłem w dosiadzie za pierwszym razem lub za drugim. Gdy miałem balachę i zapięty trójkąt. Jakie wnioski? Trening, trening, trening – przegrana to co prawda kilka kroków w tył, ale to daje tylko miejsce na większy rozpęd… Ps. Jest wiele osób którym należą się podziękowania za wsparcie, pomoc i otuchę… Ale dziś szczególnie chciałbym podziękować mojemu Trenerowi… Mentorowi… Bohaterowi… Bratu… Wiem ile nerwów kosztują Cię moje starcia bo sam stawałem w twoim narożniku… Wiem, że bywam nieznośnym zawodnikiem, na którego zdzierasz gardło na treningach… Dziękuję Ci za to jakim mnie ukształtowałeś… I nie chodzi tylko o sport – ty wiesz najlepiej jak jest… (nigdy więcej nie będziesz się już złościł na moje spóźnienia)

 

Poprzednie części minibloga:
„Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku”
„Poznałem wszystkie rodzaje deszczu”
„Jestem jak Jack Sparrow, mknący po burzliwych falach życia”
„Ostatni łatwy dzień był wczoraj”
„Dzień sądu”

 

Exit mobile version