(fot. zdjęcie z prywatnej kolekcji Maćka Linke)

Czwarta część minibloga z pobytu Maćka Linke w Szkocji. Głównym punktem wyjazdu jest sobotnia walka „DeZoo” na gali Immortals

14.02.20141723934_780431888652435_5718314_n

Krople potu ściekające z ciała, gram po gramie, tworzą kilogramy. Cykający zegarek i powolne wskazówki. Piętnaście minut i odpoczynek. Powtórka, a później już dziesięciominutowe seanse, aż do skutku. Dwa tygodnie i dwa razy limit wagowy osiągnięty. Po co? Po to by wyspiarz oznajmił, że nie zrobił wagi i zbrakło mu czasu. Myślicie, że zbrakło mu czasu na gramy? Niestety nie. I prowokujące spojrzenie. Będzie walka czy nie? Ja zrobiłem swoje. Ścinanie wagi to mordęga, walka jest przyjemnością. Jutro o tej porze będzie po wszystkim. Pewnie będę pisał dla was tekst, wesoły bądź smutny, ale obiecuję wam, że ze wszystkich sił postaram się mu wybić takie zachowanie z głowy!

1795599_780431701985787_1202694157_n12165_780431745319116_1078254236_n

I jeszcze jedno nie będę już taki chudziutki jak dziś. Kilka litrów płynów, z mrowieniem rozchodzących się po moich kończynach, a potem jedzenie. Makarony i mięso, kilka talerzy. Świetny pokaz tego jak można odbić sobie kilkumiesięczne odmawianie smakołyków. I lody. Wielki talerz później odpoczynek. Wiadomości docierające z każdej strony – ‘Jesteśmy z Tobą’ – jest  dla mnie ważne. Takie słowa są jak skrzydła husara, łamiące pewność siebie wroga!

 

1902818_780431775319113_2072987958_nA wieczorem a niech tam! Pizza i film – „Two Guns” czy Denzel Washington miewa słabe produkcje (?) Na dobicie sernik. Wszystko okraszone pysznymi cukrowymi napojami. Gotowy na walkę? Jak nigdy!  Gromy w pięściach i oldschoolowy klimat! Jak przeczytałem ostatnio w jednym z postów mojego zawodnika ‘DeZoo – Trener, Przyjaciel, Mentor, Świr!’

 

 

Poprzednie części minibloga:
„Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku”
„Poznałem wszystkie rodzaje deszczu”
„Jestem jak Jack Sparrow, mknący po burzliwych falach życia”