16 lat minęło od brutalnego nokautu, który na oczach świata zakończył marzenia Andreia Arlovskiego o pokonaniu legendarnego Fedora Emelianenki. Dziś były mistrz UFC zbliża się do końca kariery, ale jedna walka wciąż nie daje mu spokoju…
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Do pojedynku doszło w styczniu 2009 roku na gali Affliction – nowej, ambitnej organizacji sponsorowanej przez modową markę. Andrei Arlovski po efektownym zwycięstwie z Benem Rothwellem szybko został zestawiony z ikoną PRIDE, Fedorem Emelianenką. Początek należał do Białorusina – celne proste, niskie kopnięcia i agresja. Aż do chwili, gdy próbował wykonać lewy skokowy kolanem. W odpowiedzi Rosjanin wystrzelił prawym sierpem, który znokautował Arlovskiego w locie.
To moja największa sportowa rana. Dałem się złapać. Ale fakty są takie, że przegrałem. I do dziś tego żałuję.
– powiedział Arlovski w rozmowie z MMA Fighting.
Gdzie jest teraz Fedor? Siedzi w Rosji. A ja wciąż walczę. Może wydarzy się cud i jeszcze się zmierzymy.
Choć Fedor Emelianenko wielokrotnie podkreślał, że jego czas w MMA już minął, Arlovski wierzył, że rewanż może się odbyć w innej formule. Szczególnie po tym, jak Rosjanin miał wspomnieć w jednym z wywiadów, że chętnie zawalczyłby w boksie z dawnym rywalem.
Podobno powiedział, że nie zawalczy już w MMA, ale mógłby zaboksować ze mną. Czekałem na odpowiedź, ale cisza. Zero odzewu. Kompletnie nic. Milczy jak grób.
– mówił Arlovski.
Były mistrz UFC nie ukrywa, że boks to dla niego wciąż nierozliczony temat. Przypomniał, że w 2009 roku podpisał kontrakt z Golden Boy Promotions, a Oscar De La Hoya wypłacił mu 50 tys. dolarów za sam podpis. Ostatecznie z planowanego pojedynku z Władimirem Kliczką nic nie wyszło – Arlovski zachorował, przegrał kilka walk w MMA i bokserska przygoda dobiegła końca.
Dziś, po ćwierćwieczu w zawodowym sporcie, Arlovski zadebiutuje w nowej formule – na gali BKFC zawalczy na gołe pięści z Joshem Copelandem. Mimo 45 lat wciąż szuka nowych wyzwań, nie wykluczając nawet kolejnego pojedynku z… Benem Rothwellem, którego dwukrotnie pokonał w przeszłości.
Pokonałem go dwa razy i mogę pokonać po raz trzeci – w BKFC. Kiedy zdobył tytuł, pogratulowałem mu i rzuciłem wyzwanie. Zero odpowiedzi, ale OK.
– przyznał Białorusin.
Choć Emelianenko najpewniej nigdy nie przyjmie oferty walki na gołe pięści, Arlovski nie zamyka drzwi.
Nigdy nie mów nigdy. Zobaczymy, co zorganizuje BKFC.
A dlaczego nadal walczy?
Bo chcę zarabiać pieniądze. Nieważne, czy to Dirty Boxing, boks, czy BKFC. Jeszcze kilka lat, zarobić i zakończyć karierę.
– podsumował były mistrz wagi ciężkiej UFC.
Zobacz także: KSW kusi Karlosa Vemolę wielką kasą? Szef Oktagon MMA reaguje
źródło: MMA Fighting | foto: