Tym, którzy zestawiają Toma Aspinalla z Michaelem Chandlerem, mistrz UFC wagi ciężkiej odpowiada krótko: „Nie porównujcie mnie do gościa, który czekał wieczność na McGregora”. Brytyjczyk ma dość dyskusji o Jonie Jonesie i zapowiada szybki powrót do oktagonu.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

Tom Aspinall się nie zatrzymuje. Po zdobyciu tymczasowego pasa UFC przez błyskawiczny nokaut na Sergeyu Pavlovichu, a następnie równie szybkim rozbiciu Curtisa Blaydesa, Anglik zyskał miano jednego z najbardziej niebezpiecznych zawodników wagi ciężkiej. Mimo to nie dostał szansy unifikacji z Jonem Jonesem, który przez długi czas był skupiony wyłącznie na walce ze Stipe Miocicem.

Niektórzy fani zaczęli porównywać sytuację Aspinalla do Michaela Chandlera – który od lat czeka na pojedynek z Conorem McGregorem. Sam zainteresowany nie ukrywa, że to porównanie go irytuje.

Widziałem, że ludzie porównują mnie do Michaela Chandlera. On długo czekał na Conora. Ja nie czekam na jedną walkę.

– powiedział Aspinall w rozmowie z ESPN MMA.

Nie próbuję bić się z jednym gościem. Chcę walczyć z każdym. Czy to Ciryl Gane, rewanż z Volkovem, Almeida, Derrick Lewis, Brock Lesnar – wszystko mi jedno.

Mistrz zapewnia, że nie będzie dłużej czekał na ruch Jonesa i nie zamierza już o nim rozmawiać.

Przestańmy gadać o Jonie Jonesie. Ja jestem aktywnym zawodnikiem. Mam zamiar z kimś się zmierzyć i niedługo to ogłosimy.

Na ten moment nie wiadomo, kto będzie kolejnym rywalem Brytyjczyka. Pewne jest jedno – Aspinall nie ma zamiaru marnować kariery, oglądając się na mistrza, który od dawna unika walk z młodszymi pretendentami.

Zobacz takżeTom Aspinall w dwóch słowach o Jonie Jonesie

źródło: ESPN MMA | foto: British GQ