Beneil Dariush po brutalnej, 16-sekundowej porażce z Benoitem Saint-Denisem przyznaje, że jego ciało mogło odmówić posłuszeństwa na wadze lekkiej. Zawodnik opowiada o ścinaniu wagi, pierwszych testach przed możliwym przejściem do 170 funtów i o tym, dlaczego nie czuł realnego nokautu po walce. Podkreśla: „Jeśli tego nie wyjaśnię, nie ma sensu dalej walczyć”.

„To miał być najlepszy występ w życiu. Wszystko posypało się w tydzień”

Beneil Dariush od początku podkreśla, że jego przygotowania do UFC 322 były perfekcyjne.

Camp był świetny. Ruch, timing, sparingi – wszystko idealne. To powinna być najlepsza forma w życiu.

– powiedział.

 A potem przyszedł fight week i wszystko zaczęło wyglądać dziwnie.

Pierwszym sygnałem było nagłe zatrzymanie wagi jeszcze przed wylotem do Nowego Jorku.

W poniedziałek, w tygodniu walki obudziłem się ważąc 170 funtów, tak jak miałem. Pobiegałem godzinę, czułem się super. Wsiadłem w samolot, piłem wodę, normalnie powinienem po lądowaniu ważyć mniej… A ja wysiadam i mam 175. Pomyślałem: co jest grane?

Potem było już tylko gorzej:

Na każdym treningu pociłem się mniej, niż powinienem. Każda sesja, która zwykle zrzucała sześć funtów, dawała cztery. To było jak walka z własnym ciałem.

Dramatyczne ścinanie wagi: „Wiedziałem, że to nie idzie. Godzina w piekle i… 0,6 funta”

Dariush szczegółowo opisał dzień, który zadecydował o jego porażce już przed wejściem do klatki.

Na koniec miałem do zbicia 6-7 funtów. Wszedłem do namiotu z nagrzewnicami, przesiedziałem tam godzinę i poszło 5. Byłem pewny, że skończę to za moment. Zrobiłem krótką przerwę, wracam na rower… i po kolejnej godzinie tracę 0,6. Wtedy wiedziałem, że jest źle.

Desperacko próbował sauny w fitness klubie:

Normalnie w pół godziny tracę tam 3-4 funty. Tym razem… 0,2. Miałem jeszcze 1,2 do zbicia, mniej niż godzinę do ważenia. Wiedziałem, że jak spróbuję dalej, i tak nie zrobię limitu.

Ostatecznie spóźnił się z wagą i musiał przeprosić rywala.

„Czułem się dobrze, ale nie mogłem przyjąć ciosu” – 16 sekund, które go zaniepokoiły

Dariush nie próbuje udawać, że zostało mu odebrane coś kontrowersyjną decyzją.

Może ludzie uważają, że to było zbyt wczesne przerwanie, ale jeśli nie mogę przyjąć takiego ciosu… to każdy następny mnie skończy. Nie będę szukał wymówek. To był jego dzień.

Co ciekawe, nie stracił pamięci:

To był flash knockout. Pamiętałem słowa lekarza z dnia poprzedniego, pamiętałem testy. To nie był taki nokaut, gdzie pytasz: „Co się stało?”. Dlatego to wszystko jest tak dziwne.

„Może to waga. Moje ciało nie chce już zbijać do 155”

Dariush jest przekonany, że problemem nie jest trwała utrata odporności na ciosy – ale fizjologia.

Na sparingach przyjmowałem bomby od zawodników, którzy nokautują prawie każdego. Nigdy nie miałem ani jednego dnia, gdzie pomyślałbym: ‘O, dziś mnie ruszyło’. Nic. Zero.

– podkreślił.

Jeśli to nie ścinanie wagi, to rzeczywiście oznaczałoby, że nie potrafię już przyjąć uderzenia. A to koniec kariery. Dlatego muszę to sprawdzić.

W pierwszych badaniach DEXA jego ciało dało jasny sygnał:

Mam 185 funtów przy 10% tłuszczu. To oznacza, że realnie nie mam z czego schodzić, żeby robić 155. Nie da się zejść do zera.

Stąd decyzja o testach w UFC Performance Institute i poważne rozważanie przejścia do półśredniej.

Przejście do 170? „Tam mógłbym walczyć za dwa tygodnie”

Dariush mówi wprost:

W wadze półśredniej mógłbym walczyć za dwa tygodnie. Zero problemu. Obóz przygotowawczy w 170 funtach byłby dwa razy przyjemniejszy. Więcej energii, mniej stresu, lepsza regeneracja.

O stylowych plusach:

Po grapplingu nigdy nie byłem zmęczony. Nigdy. To rywale byli zmęczeni. W 170 po prostu miałbym więcej paliwa, by robić to, co lubię.

Wymarzony rywal?

Nie chciałbym walczyć z Wonderboyem. Zbyt dobry człowiek. To byłby pojedynek o pas NMF [Nicest Motherf**ker – przyp. red.]

– żartuje.

Colby? Czemu nie. Z nim walczyłoby mi się dużo łatwiej niż z Wonderboyem.

Czy rozważał zakończenie kariery? „Chciałem wiedzieć, czy wciąż to mam”

Dariush przyznaje, że myśl o odwieszeniu rękawic się pojawiła.

Przed ostatnią walką było: jeśli tego nie mam, odejdę. Ale wiem, że to wciąż we mnie jest. Wstałem po knockdownie z myślą: ‘Zaraz go zabiję’. To jest to, co czuję od lat.

O bałaganie w wadze lekkiej: „To nie jest sport oparty na zasługach. Trochę słabo”

Dariush nie kryje, że ruchy UFC w wadze lekkiej go rozczarowały.

Justin Gaethje i Paddy Pimblett o pas tymczasowy? Fajnie dla nich, ale to nie ma sensu sportowego. Arman Tsarukyan zgarnął zwycięstwo i został zignorowany. To przestała być kwestia zasług. Tak samo w wadze piórkowej. Ludzie jak Movsar czy Lerone przez to cierpią.

Zapytany o „najłatwiejszy title shot w historii”:

Najłatwiejszy? Michael Chandler. Wszedł, wygrał jedną walkę, dostał walkę o pas. To było najbardziej oczywiste.

– wskazuje.

O szansach Gaethje z Paddym:

Justin jest słabszy na tle dobrych grapplerów. Poza Khabibem i Charlesem nie walczył z takimi. Jest starszy. Rozumiem, dlaczego jest underdogiem.

Zobacz takżeDaniel Cormier grzmi po wygranej Tsarukyana: „To on jest prawdziwym pretendentem. Starcie z Topurią musi się wydarzyć”

źródło: Submission Radio | foto: Josh Hedges/Zuffa LLC