Brendan Allen wskoczył do walki wieczoru gali UFC Vancouver w zastępstwie i zrobił to w wielkim stylu. Choć miał zaledwie trzy i pół tygodnia na przygotowania, to nie on wyglądał na zawodnika z krótkim campem. Zamiast tego, to Reinier de Ridder był tym, który nie wytrzymał tempa i psychicznie pękł.

Po walce Brendan Allen zdradził, że od początku wiedział, iż Holender może się załamać – widział to już wcześniej.

Widziałem, jak walczył z tym Rosjaninem [Anatolym Malykhinem – przyp. red.] w ONE Championship. Wtedy też się poddał. Wiedziałem, że mogę zrobić to samo. 25 minut to bardzo długo, by znosić karę.

– powiedział Allen podczas konferencji po gali.

De Ridder dobrze rozpoczął pojedynek, obalając Amerykanina i kontrolując go przez pierwszą rundę. Jednak już w drugiej sytuacja się odwróciła – Allen odwrócił pozycję, znalazł się na górze i od tego momentu był nie do zatrzymania.

Wiedziałem, że złamałem go w drugiej rundzie. Po prostu nie chciałem się wypalić, więc nie przyspieszałem na siłę. Gdybym miał sześć tygodni campu, skończyłbym go szybciej. Ale wiedziałem jedno – jeśli znów go sprowadzę, już się nie podniesie. W pierwszej rundzie spalił się, zaciskał wszystko zbyt mocno. Nie da się utrzymać takiego tempa przez pięć rund.

W końcówce pojedynku sędzia kilkukrotnie musiał zachęcać De Riddera do dalszej walki. Po czwartej rundzie Holender nie wyszedł już do piątej – jego narożnik przerwał pojedynek.

To była kwestia czasu. Ja jestem przyzwyczajony do 25 minut, on nie. Widziałem, jak powoli pęka. Zachowałem spokój, słuchałem narożnika, robiłem swoje. W tym sporcie najważniejsza jest głowa.

Zwycięstwo w Vancouver ustawia Allena wysoko w rankingu wagi średniej. Sam zawodnik nie wyklucza, że w przyszłości może dojść do jego starcia z byłym mistrzem Dricusem Du Plessisem, z którym od dawna łączy go napięta relacja.

Zobacz takżeUFC Vancouver: Allen rozbił de Riddera

źródło: konferencja prasowa po UFC Vancouver | foto: Getty Images