Pierwszy mistrz KSW oraz znany komentator sportowy uchylił rąbka tajemnicy w kwestii finansów. Wiemy, ile dostał za powrót ze sportowej emerytury, ile nie zarobił za walkę z „Pudzianem” oraz na jaką kwotę opiewała największa, odrzucona przez niego oferta.
Łukasza Jurkowskiego (17-12) nie trzeba przedstawiać fanom MMA nad Wisłą. Pomimo tego, że najlepsze sportowe lata ma już za sobą, ciągle jest aktywny w środowisku branżowym i nie tylko. „Juras” oprócz talentu do sportów walki posiada również charyzmę, która pozwala mu świetnie odnajdywać się w mediach. Oprócz komentowania gal UFC w Polsacie Sport, jest jednym z prowadzących program telewizyjny „Ninja Warriors” a także gospodarzem podcastu „Jurasówka”.
Na brak popularności w branży narzekać nie może, co z pewnością przekłada się w jakimś stopniu na finanse, ale czy wygląda to tak, jak myśli spora część widowni po drugiej stronie ekranu? Opowiedział o tym w programie „Duży w Maluchu”:
Coś tam mógłbym kupić (za walkę z Pudzianowskim, przyp. red.), ale to nie są takie pieniądze, jak się wszystkim wydaje. Nie wiem czy nie obowiązuje mnie jeszcze tajemnica kontraktowa, bo to było chyba ze dwa lata temu, ale mniej niż pół miliona. Żeby nie było wątpliwości, że to są takie pieniądze, bo w polskim MMA nie ma takich pieniędzy. To jest bardzo duży mit, który funkcjonuje, jeżeli chodzi o wypłatę. Liczba zawodników, którzy zarabiają milion albo pół miliona za walkę… Naprawdę myślę, że zamknie się na palcach dwóch dłoni maksymalnie. Nawet jednej dłoni – tak mi się wydaje. Ludzie myślą, że jak pokazuje Cię telewizja, oklaskuje 60 tysięcy ludzi na Stadionie Narodowym, to zarabiasz za to miliardy i jesteś ustawiony do końca życia.
„Juras” swoją karierę po raz pierwszy przerwał w roku 2011, kiedy zaznał dziesiątej zawodowej porażki. Jego oprawcą był wówczas Toni Valtonen. Po sześciu latach postanowił jednak wrócić, za sprawą pojedynku z Rameau Thierry Sokoudjou podczas gali KSW: Colloseum na Stadionie Narodowym. W dalszej części rozmowy porównał sumy, jakie zarobił za oba starcia.
Za ostatnią (przed przerwą, przyp. red.) wziąłem 15 tysięcy, co było ogromną sumą dla mnie. Wracając potem na Stadion Narodowy, za walkę z Sokoudjou – to myślę, że mogę śmiało powiedzieć – wziąłem chyba 150 tysięcy złotych. I mało tego! Wszyscy: dobra, wrócił dla pieniędzy, zeszmacił się. Mówił, że nie wróci. (…) To teraz fun fact: Pieniądze za walkę na Narodowym, pierwszą, odebrałem po roku. Gdzie KSW kilka razy dzowniło i pytało czy mi je wypłacić.
Reprezentant WCA Fight team mógł zarobić znacznie więcej. Jak przyznał, dostał bardzo atrakcyjną propozycję od jednej z organizacji freak-fightowych. Odrzucił ją jednak, gdyż nie współgra to z jego światopoglądem:
Mam znajomego, który tam z jedną współpracował federacją, który chciał mi pokazać, że każdego można kupić. I proponowali mi takie pieniądze, żeby tylko pokazać, że ja też wejdę w ten świat. 1,5 miliona. Odrzuciłem propozycję na 1,5 miliona złotych.
Zobacz również: Szymon Kołecki nie wróci do KSW? „Myślę, że to już temat zamknięty”
Źródło: YouTube / Duży w Maluchu. Fot.: Instagram / Łukasz Jurkowski